• Słodkości

    Niech się upiecze! Banany w słodkim chlebku.

    Prawdopodobnie nigdy nie spróbowałabym go z własnej woli, bo zazwyczaj zakupy robię według wcześniej przygotowanej listy, a szczególną uwagę zwracam na szybko dojrzewające i szybko psujące się owoce, do których należą banany. Lubię te mniej niż bardziej dojrzałe i właśnie takie „ready to eat” w ilości sztuk kilku można znaleźć w mojej kuchni. Ale z racji wakacji, urlopów i wyjazdu na kilka dni do moich rodziców, u których jedzenia i owoców zawsze więcej niż mniej, stanęłam przed dylematem: co zrobić ze sporą ilością bardzo dojrzałych, słodko pachnących i nieco już „nakrapianych” bananów. Tak więc, dzięki zasadzie „zero waste”, którą nabożnie wyznaję staliśmy się posiadaczami koktajlu owocowego, w którym banan odgrywał rolę zagęstnika i słodzika oraz osławionego amerykańskiego chlebka bananowego, do którego dorzuciłam garść polskich orzechów i rodzynek. Przyznam szczerze – smak, wilgotność i całokształt wypieku przerósł moje oczekiwania! Dlatego zostawiam tu przepis na szybki, wilgotny i słodki chlebek bananowy (choć to bardziej ciasto)  do kawy, herbaty lub hmm …konfitury? Wypróbujcie!

    Wilgotny chlebek bananowy z bakaliami

    Składniki:

    – 3 bardzo dojrzałe banany (około 300 g)

    – 280 g mąki pszennej

    – 2 średnie jajka

    – 100 – 110 g cukru

    – 110 g oleju

    – 1 łyżeczka sody

    – ½ łyżeczki proszku do pieczenia

    – 4 łyżki stołowe mleka

    – garść posiekanych rodzynek i posiekanych orzechów włoskich

    Wykonanie:

    Banany dokładnie rozgniatamy widelcem. Mąkę przesiewamy razem z sodą i proszkiem do pieczenia.

    W większej misie ucieramy cukier z jajkami. Następnie dodajemy na przemian olej, mąkę i masę bananową. Ucieramy delikatnie na jednolitą masę. Dodajemy mleko i posiekane bakalie. Mieszamy.

    Masę przekładamy do wąskiej foremki – keksówki i pieczemy przez około 1 h w temperaturze około 180°C  ( w zależności od piekarnika może to być 190 lub 175°C; moja wyjściowa temperatura wynosiła właśnie 190°C, ale musiałam ją zmniejszyć, żeby nie przypalić wierchu ciasta). Chlebek powinien odstawać od boków formy i być przyrumieniony. Studzimy na kratce.

  • Lato,  Natura,  Słodkości

    Lawendowe pole… do popisu!

    Jeszcze do niedawna utożsamiałam ją tylko z piękną rośliną ozdobną. Wiedziałam, że można zasadzić ją w ogrodzie, zrobić sobie piękną plenerową sesję zdjęciową z nią w tle, ususzyć i włożyć do garderoby… A tak! I jeszcze przepięknie pachnie otrzymywany z niej olejek eteryczny! Tylko tyle albo aż tyle. Lawenda, bo to ona jest bohaterką wpisu, może być jednak wykorzystywana również w inny sposób, o czym doskonale wiedzą zawodowi kucharze i pasjonaci kuchni. Charakterystyczny smak lawendy doskonale sprawdza się ponoć w daniach mięsnych i warzywnych. Jest ona zresztą składnikiem oryginalnej mieszanki ziół prowansalskich. Lawenda stała się też hitem jako składnik w produkcji deserów i słodkich wypieków. Jej piękny aromat wykorzystywany w przemyśle drogeryjnym, nadaje niepowtarzalny, charakterystyczny zapach wypiekom z jej dodatkiem. Kto nie słyszał o lodach lawendowych?! Ja z kolei od pierwszego kęsa jestem fanką kruchych ciasteczek lawendowych. Dlatego, jak tylko zdobyłam kwiaty lawendy jadalnej, uruchomiłam domową linię produkcyjną ciasteczek, bo chyba ktoś je nam niepostrzeżenie podkrada z puszki😊.

    Ciasteczka są bardzo, bardzo kruche i maślane o niepowtarzalnym aromacie lawendy. Są naprawdę wyśmienite i szczerze polecam je absolutnie każdemu! Spróbujcie.

    Przed pierwszymi próbami pieczenia z użyciem lawendy, miałam duże obawy, związane ze smakiem. Co, jeśli będzie „mydlany”, nieprzyjemny, zbyt intensywny lub gorzki? Moje obawy były zupełnie nieuzasadnione. Ciastka mają delikatny aromat i posmak lawendowy – wystarczy trzymać się zasady 2 niepełne łyżki świeżych kwiatów lub 1 niepełna suszonych. Możemy też zrezygnować z ozdabiana każdego ciasteczka kawałkiem kwiatka, gdyż dodatkowy, duży kawałek zioła zintensyfikuje aromat i może nadać bardziej pikantny lub gorzkawy posmak.

    Cudowne i pyszne ciastka o zapachu Prowansji!

    Na razie ciasteczka, ale kto wie… może niebawem syrop albo lody lawendowe? Pole do popisu jest duże😊.

    Kruche ciasteczka lawendowe

    Składniki:

    – 200 g masła

    – 1 żółtko

    – 55 g cukru pudru

    – 200 g mąki pszennej

    – 40 g mąki ziemniaczanej

    – szczypta soli

    – 2 niepełne łyżki świeżych kwiatów lawendy lub 1 niepełna łyżka kwiatów suszonych

    – odrobina otartej skórki cytryny

    – kwiatki lawendy do dekoracji

    Wykonanie:

    Składniki powinny być w temperaturze pokojowej, a masło bardzo miękkie.

    Kolejno wrzucamy wszystko do malaksera i wyrabiamy aż do uzyskania gładkiego jednolitego ciasta lub wyrabiamy ręcznie. Będzie to trudniejsze, bo ciepłe składniki bardzo kleją się do dłoni.

    Wyjmujemy i formujemy z niego długi wałek mniej więcej o szerokości 3-4 cm (od jego szerokości zależy wielkość ciastek. Owijamy w folię aluminiową i wstawiamy na min. 2 godz. do lodówki. Ciasto może stać w lodówce dłużej, np. do wieczora lub kolejnego dnia. (W trakcie chłodzenia można wyjąć je i poprawić nieco kształt wałka. Zimniejsze ciasto będzie bardziej podatne na formowania niż ciepłe, klejące.)

    Schłodzone ciasto wyciągamy z lodówki i kroimy na około 8 mm – 1 cm kawałki. Krążki surowego ciasta nie będą idealne, ale po upieczeniu to się zmieni.

    Układamy w sporych odstępach na blaszce i pieczemy w 170°C przez 12-15 minut. Zależy to od wielkości i grubości krążków ciasta. Zasada jest taka, że ciasteczka powinny być przyrumienione i mieć żółto-złocisty kolor. Nie powinny być blade.

    Przed włożeniem do piekarnika w każdy krążek ciasta możemy delikatnie wcisnąć kwiatek lawendy do dekoracji.

    Wyjmujemy delikatnie – są bardzo kruche. Studzimy na kratce.

    Smacznego!

  • Lato,  Słodkości,  Zdrowo

    Sposób na szybki i zdrowy deser, czyli smoothie czereśniowe w 5 minut

    Nie jestem specjalną fanką czereśni. Uważam, że są słodkie, smaczne, ale bez przesadnego uwielbienia. W sezonie wybieram raczej truskawki, borówki i maliny.😊 Moja rodzina czereśnie lubi. Zjada je albo prosto z drzewa albo wędruje na stragan po małą „siateczkę”. Dotychczas nie miałam żadnego fajnego pomysłu „co z tymi czereśniami?”. Na surowo ok, ale co jeszcze? Takiego zawodu nigdy nie sprawiały mi truskawki czy maliny… Aż tu nagle olśnienie – smoothie – deser do picia! Zdrowy, sycący, a gdyby był jeszcze smaczny? Rewelacja! Zaczęłam testowanie i… Proszę Państwa oto On. Czereśnia w nowej odsłonie – słodkiego, zdrowego i orzeźwiającego koktajlu czereśniowego. Jest pyszny – spróbujcie!

    Smoothie czereśniowe

    Składniki:

    – 200-220 g wydrylowanych słodkich ciemnych czereśni (około 2-3 garści)

    – 250 ml jogurtu naturalnego

    – 15 g miodu (zwiększyć lub zmniejszyć wedle preferencji)

    Przygotowanie:

    Wszystkie składniki umieszczamy w kielichu blendera i dokładnie miksujemy.

    Pijemy bezpośrednio po przygotowaniu lub delikatnie schłodzone.

  • Lato,  Słodkości

    Baking therapy, czyli terapeutyczna moc pieczenia

    Już dawno temu odkryłam, że kiedy mam jakieś zmartwienie lub poważny problem do rozwiązania, intuicyjnie zmierzam w kierunku kuchni. Skupienie się na przepisie i składnikach, a potem na sposobie wykonania, mnie wycisza i odrywa od zapętlonych w głowie myśli. Płyną z tego też korzyści dla całej rodziny. Wszyscy mają coś pysznego do jedzenia – kruchego, ucieranego czy drożdżowego – bo nie ukrywam, że gotowanie nie działa na mnie już tak relaksująco😊.

    Niedawno natknęłam się na termin bake therapy, który całkowicie uzasadnia i potwierdza wszystkie uczucia, towarzyszące mi przy wypiekaniu. Funkcjonuje on w psychologii i opisuje dobrodziejstwa płynące z pierwotnej czynności, jaką pieczenie. Według dr Mary McNaughton-Cassill, psychologa klinicznego z Uniwersytetu Teksańskiego w San Antonio, terapia pieczeniem sprzyja kondycji psychicznej, łagodzi stres i poczucie niepewności oraz daje relaks. Przy przygotowywaniu czegoś według określonego przepisu stajemy się bardziej skupieni i uważni. Nie rozpraszają nas bodźce zewnętrzne i natrętne myśli, gdyż mózg ma do wykonania określone , wymagające uwagi. Poza tym ugniatanie, mieszanie, dodawanie, przesiewanie czy w końcu dekorowanie, jako proste, powtarzalne czynności działają kojąco, bo angażują nas fizycznie i psychicznie. Nie mówiąc o bodźcach sensorycznych, jakich dostarcza zagniatanie, formowanie i wyklejanie przeróżnych rodzajów ciast.

    Wniosek jest jeden: Pieczmy jak najczęściej! 😊

    Ponieważ zbliża się weekend, a zapasy truskawek na straganach powoli się kończą, podrzucam przepis na bardzo szybkie ucierane ciasto z truskawkami. Smacznego!

    Weekendowe ciasto truskawkowe

    Składniki:

    – 200 g mąki pszennej

    – 1 łyżeczka proszku do pieczenia

    – 4 średnie jajka

    – kostka masła

    – 150 g cukru pudru

    – 2-3 garści truskawek

    Dodatkowo:

    – mąka do obtoczenia truskawek

    -cukier puder do udekorowania ciasta

    Przygotowanie:

    Jajka powinny być w temperaturze pokojowej. Masło powinno być bardzo miękkie – wyjmijmy je kilka godzin wcześniej z lodówki. Tortownicę o średnicy 24-26 cm wykładamy papierem do pieczenia. Truskawki myjemy, osuszamy i kroimy na połówki.

    Mąkę z proszkiem do pieczenia przesiewamy do osobnej miski.

    Oddzielamy białka od żółtek i ubijamy je na sztywną pianę.

    W dużej misie ucieramy dokładnie miękkie masło. Stopniowo dodajemy żółtka i cukier puder. Kiedy masa będzie jednolita i puszysta, dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia i ponownie dość długo mieszamy.

    Na końcu dodajemy pianę z białek i delikatnie łączymy wszystkie składniki szpatułką. Całość przekładamy do tortownicy. Na wierzchu ciasta układamy delikatnie obtoczone w mące owoce. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do około 175 °C przez około 30-40 minut, do suchego patyczka.

    Po wystudzeniu, posypujemy cukrem pudrem.

    *truskawki powinny być dobre jakościowo i słodkie, to od nich w dużej mierze zależy smak ciasta

    ** jeśli zastanawiamy się czy wykładać mniej czy więcej owoców, zawsze polecam mniejszą ilość, wtedy unikniemy sytuacji, w której ciasto przypomina zakalec

  • Lato,  Natura,  Zdrowo

    Na zdrowie! Kwiaty czarnego bzu w słoikach

    Czerwiec to nie tylko czas pól, pokrytych czerwienią maków, straganów pełnych truskawek i szparagów, grządek z wysokimi liśćmi rabarbaru czy kolorowo kwitnących ogródków kwiatowych.

    To też czas, kiedy kwitną krzaki pełne delikatnych białych kwiatostanów. Pełno ich przy polnych drogach, rowach, przydomowych ogródkach, na granicach pól i w lasach. Jednym słowem wszędzie. Wystarczy się rozejrzeć.

    Czarny bez. Nazywany jest też czasem bzem lekarskim. Roślina wielu talentów😊. Piękna, smaczna, zdrowa i łatwo dostępna. Ceniona jest ze względu na swoje walory estetyczne, ale przede wszystkim lecznicze i kulinarne.

    Jeszcze do niedawna w ogóle nie zwracałam na niego uwagi, a jedyne skojarzenia, jakie miałam ze słowem „bez”, to te odnoszące się do rośliny fachowo nazywanej lilakiem pospolitym. Pięknie pachnie, pięknie wygląda w wazonach, ale to zdecydowanie nie jedyny bez zasługujący wiosną na naszą uwagę!

    Czarny bez może być wykorzystywany w dwojaki sposób – możemy przetwarzać zarówno jego kwiaty jak i owoce. Dzisiaj nieco o kwiatach i ich właściwościach.

    Kwiaty czarnego bzu świetnie sprawdzają się podczas przeziębień i sezonowych infekcji wirusowych. Mają działanie antywirusowe, wykrztuśne i rozrzedzające katar. Działają napotnie moczopędnie i przeciwbólowo. Są pomocne zwłaszcza w bólach głowy. Dodatkowo chronią błony śluzowe dróg oddechowych, dlatego też wiele gotowych preparatów aptecznych zawiera wyciąg z tej rośliny. Kwiaty czarnego bzu oczyszczają też organizm i wzmacniają odporność. To tylko główne zalety i właściwości, które posiadają. Co najważniejsze są bezpieczne dla kobiet w ciąży i dzieci nawet od 2 roku życia, choć ja zachowując ostrożność podałam je swojemu dziecku, gdy skończył 4 lata. Czarny bez zawiera sporo witaminy C, dlatego trzeba uważać, aby jej nie przedawkować – kończy się to delikatną biegunką.

    Co ważne, kwiatów ani owoców czarnego bzu NIE WOLNO jeść na surowo. Ze względu na obecność sambunigryny, która jest substancją toksyczną, muszą zostać przetworzone – poddane obróbce termicznej lub ususzone. Tak przetworzony czarny bez jej już tego składnika całkowicie pozbawiony.

    Podrzucam sprawdzony i testowany wielokrotnie przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu. Szybki i prosty, czyli najlepszy. Słodki, dzięki czemu bezproblemowo przyjmowany przez najmłodszych pacjentów. Skarbnica smaku i zdrowia. Robimy go dwuetapowo – pierwszego dnia zbieramy kwiaty i zalewamy wodą, drugiego gotujemy z resztą składników i zamykamy w słoiczkach. Polecam😊.

    Syrop z kwiatów czarnego bzu

    Składniki:

    – 40 świeżych baldachów kwiatu czarnego bzu

    – 1 litr wody

    – 1 kg cukru

    – 3 cytryny

    Przygotowanie:

    Kwiaty płuczemy, wkładamy do dużego słoika i zalewamy 1 litrem wrzątku.

    Słoik zakręcamy i zostawiamy do następnego dnia – najlepiej w chłodnym miejscu. Następnie przelewamy płyn przez sitko, a kwiaty bzu odciskamy i wyrzucamy. Oddały do płynu to, co najważniejsze, nie będą już potrzebne. Bzowy macerat przelewamy do garnka, dodajemy cukier oraz sok, wyciśnięty z cytryn. Podgrzewamy mieszając, aż do rozpuszczenia cukru – syrop nie musi się zagotować.

    Gotowy roztwór przelewamy do małych wyparzonych słoiczków i pasteryzujemy. Ja wkładam słoiczki do zimnego piekarnika i nastawiam go na temp. 125-130° C. Od momentu uzyskania pożądanej temperatury przez piekarnik, trzymamy w nim słoiczki przez 30 minut. Po tym czasie wyłączamy piekarnik, zostawiając jednakże słoiczki w środku do wystygnięcia.

    Na zdrowie!

  • Lato,  Zdrowo

    Letnia sałatka z truskawkami i serem

    Nie zjeść tej sałatki w sezonie na truskawki, to jak być w Rzymie i nie zjeść pasty.😊 Polecam jako stałą sezonową pozycję w letnim menu. Sałatkę robi się błyskawicznie, właściwie myjemy składniki, a potem je kroimy. Tyle. Całości dopełniają dressing i orzechy – nasze włoskie są bardzo dobre, ale możemy dodać, jakie tylko lubimy lub mamy akurat w domu.

    W sałatce ważną dla smaku rolę odgrywają truskawki, dlatego powinny być dojrzałe, słodkie i dobrej jakości.

    Jest idealna na drugie śniadanie, podwieczorek, deser albo kolację we dwoje!

    Z podanych poniżej składników wychodzą około 3 – 4 porcje.

    Składniki:

    – 150 g świeżych liści szpinaku baby

    – 100 g sera z niebieską pleśnią

    – kilkanaście średnich truskawek (ilość zależy od naszych preferencji)

    – garść orzechów włoskich (lub innych ulubionych)

    – 3 łyżki octu balsamicznego

    – 1 spora łyżka miodu lub syropu z agawy

    Przygotowanie:

    Liście szpinaku i truskawki myjemy i osuszamy. Owoce kroimy na połówki lub ćwiartki w zależności od wielkości. Szpinak rozrzucamy na płaskich talerzach i układamy na nim pokrojone truskawki.

    Ser z pleśnią kroimy w kostkę. Układamy go na szpinaku i posypujemy orzechami.

    Przygotowujemy sos: płynny miód łączymy z octem balsamicznym i dokładnie mieszamy. Polewamy sałatkę.

    Jemy bezpośrednio po przygotowaniu.

    Smacznego weekendu!

Śledź nas
Instagram