• Słodkości,  Zima

    Zimowe historie

    Czcili i kochali je Majowie i Aztekowie. Niegdyś jego wartość przewyższała złoto. Relaksuje, odpręża, a przy tym ma zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Jest afrodyzjakiem i… jego nazwa nie odmienia się przez przypadki. O czym mowa?

    Kakao!

    Z upodobaniem piją je dzieci, choć ma też szerokie grono dorosłych zwolenników. Sięgamy po nie zwłaszcza zimową porą, kiedy dni są krótkie i chłodne. Wielu nam przywodzi na myśl nasze własne dzieciństwo i zimowe zabawy. Sama dobrze pamiętam suszące się na kuchennym kaloryferze czapkę i rękawice, podłogę mokrą od śniegu przyniesionego pod butami z wyjścia na sanki, rumieńce na moich zmarzniętych policzkach i zapach kakao, gotowanego na rozgrzewkę przez moją mamę.

    Przy przyrządzaniu tego napoju doskonale sprawdza się zasada mniej znaczy więcej. Kakao nie lubi nadmiaru dodatków, choć doskonale komponuje się ze szczyptą korzennych przypraw. Dobrze czuje się w połączeniu z odrobiną wrzątku, mleka i czegoś dodającego mu słodyczy.

    A teraz krótki przegląd najważniejszych faktów o kakao:

    – kakao to nic innego jak bardzo drobno zmielone owoce kakaowca właściwego,

    – drzewa kakaowe lubią klimat równikowy, rosną w lasach tropikalnych Ameryki Południowej. Dziś są też uprawiane w Afryce, skąd pochodzi 70 % kakao, które trafia na globalny rynek,

    – historia kakao sięga czasów starożytnych Majów i Azteków, którzy przypisywali mu boskie właściwości, a ziarna kakaowca uważali za cenniejsze od złota. Co więcej czcili własnego boga kakao o imieniu Ek Chuah,

    – najszersze zastosowanie kakao znalazło oczywiście w produkcji czekolady,

    – jest bogate m.in. w błonnik, witaminy B, E i K, kwas foliowy, magnez, wapń, fosfor czy żelazo,

    – ma w sobie mnóstwo antyoksydantów, które m.in. opóźniają procesy starzenia się komórek ciała i działają przeciwzapalnie

    – łagodzi stres, działa relaksacyjnie i uspokajająco, a dodatkowo jest silnym afrodyzjakiem,

    – spotkamy się też z określeniami kakao surowe czy ceremonialne. Różni się ono od zwyczajnego kakao, tym, iż nie jest poddawane ostatniemu etapowi – obróbce termicznej, czyli podsuszaniu w wysokiej temperaturze przez co traci część minerałów, pierwiastków i składników odżywczych. Mówiąc prościej jest korzystniejsze dla naszego zdrowia.

    Kakao ceremonialne ma formę pasty. Swym wyglądem przypomina matową, kruszącą się tabliczkę czekolady. To surowe nieodtłuszczone kakao, które poddawane jest jedynie delikatnej fermentacji. W 100 % naturalne. Smak takiego naparu jest gorzkawy i nieco cierpki. Musimy doprawić go według własnych upodobań. Określenie „ceremonialne” nawiązuje do przypisywanych kakao cudownych, a wręcz magicznych właściwości oraz parzenia i picia jego naparu w formie rytualnej z czcią.

    Bloki surowego kakao możemy kupić w sklepach internetowych lub stacjonarnych z żywnością bio. Natomiast na potrzeby parzenia dla siebie i swojej rodziny naprawdę wystarczające jest niesłodzone prawdziwe kakao w proszku, np. popularne kakao  „z wiatrakiem”.😊

    Potrzebne będą nam wrzątek, mleko i kakao oczywiście. Możemy przygotować je z dodatkiem mleka pełnotłustego, bez laktozy czy napoju roślinnego. Słodzimy według upodobań: miodem, cukrem, syropem z agawy. Jeśli chcecie dodać napojowi zimowego charakteru polecam cynamon, gałkę muszkatołową lub chili. Możemy też urozmaicić go zalewając napar spienionym mlekiem.

    Polecam wcześniej rozgrzać filiżankę, choćby poprzez wlanie wrzątku. Kakao w takich naczyniach dłużej zachowa swoją temperaturę.

     

    Tradycyjne kakao (porcja na 1 filiżankę)

    – 5 g czystego kakao w proszku (bez dodatku cukrów i aromatów)

    – 5 g cukru (miodu, syropu waniliowego lub syropu z agawy)

    – 20 g wrzątku

    – 150 g mleka

    Przygotowanie:

    Kakao z cukrem wsypujemy do naczynia. Zalewamy odrobiną wrzącej wody i dokładnie ucieramy ze sobą na papkę. Gdy uzyskamy już pożądaną konsystencję zalewamy ciepłym mlekiem w temp. około 55-60 stopni. Możemy je też spienić za pomocą końcówki w ekspresie ciśnieniowym lub spieniacza na baterie, ale nie jest to koniecznie. Kakao smakuje i bez tego wspaniale.

    Na koniec dwie ważne uwagi. Uważajmy, by nie zagotować mleka – wtedy cukry zawarte w nim karmelizują się, a ono samo robi się gorzkie!

    Dosłodzić napar możemy według upodobań. W tym przepisie cukru daję dokładnie tyle ile kakao.

    A Wy wolicie kakao w kubku czy filiżance?

  • Słodkości,  Zima

    Niech żyje bal

    Zima jest po to, żeby zmarznąć na spacerze, a potem rozgrzać się kubkiem gorącej herbaty z imbirem i cytryną. Zima jest po to, żeby zamiast makijażu kłaść na twarz grube warstwy tłustego kremu. Zima jest po to, żeby zakrywać twarz metrami grubego mięsistego szalika i zamiast opaską ozdabiać głowę kolorowymi wełnianymi czapkami. Zima jest po to żeby, założyć dodatkową parę skarpet i nie przejmować się tym, co pomyślą inni. Zima jest po to, żeby założyć śmieszny świąteczny sweter z reniferem i wypić korzenną kawę w kawiarni udekorowanej milionami lampek i latarenek. Zima jest po to, żeby  trenować mięśnie nóg pod ciężarem traperów z porządnym bieżnikiem. Zima jest po to, żeby znów poczuć się dzieckiem i toczyć bitwę na śnieżki ze znajomymi. Zima jest po to, żeby robić anioły na śniegu, rysować sąsiadom serducha i esy-floresy na zmrożonych szybach samochodów, zawijać się kocem, przytulać do psa …. A nade wszystko żeby nie liczyć kalorii!

    Zimą możemy, a nawet powinniśmy bezkarnie jeść sycące zupy, kasze i gulasze. Zajadać orzeszki i popijać je grzańcem. Jeść praliny, trufle, czekoladki i inne kaloryczne przysmaki.

    Zima i trwający właśnie karnawał to usprawiedliwią! Nie ma lepszego usprawiedliwienia dla kalorycznych przyjemności niż karnawał!

    Skoro powinno być słodko, obficie i na bogato, a dodatkowo w zimowym klimacie, nie znam lepszej propozycji niż Snikers. Hit, który nie przestaje mi smakować pomimo lat i wraca do mnie zawsze zimą. To fajna opcja na spotkanie karnawałowe, domówkę, rodzinne okazje.

    Smakuje wyjątkowo za sprawą miodu dodanego do ciasta i solidnej warstwy posiekanych orzechów włoskich na wierzchu. Ma warstwę budyniu i kajmaku, które idealnie się równoważą – budyń jest mało słodki,  kajmak to rekompensuje.

    Ciasto nie jest tak szybkie jak 3-bit – trzeba upiec 3 blaty ciasta, a po ostudzeniu przełożyć je masami – ale warto!

    Jeszcze jeden mały sekret: najlepszy jest, gdy po upieczeniu, spędzi 1-2 dni w lodówce. Wtedy wszystkie warstwy się połączą, a ciasto zmięknie. Co to oznacza w praktyce? Mamy zapowiedzianych gości na sobotnie popołudnie, a ciasto już czeka, bo zrobiliśmy je na spokojnie w czwartek😊.

    Przepis znalazłam dawno temu na slodkieniebo.blogspot.com i nieco zmodyfikowałam na swoje potrzeby.

     

    Snikers

     Składniki:

    Ciasto

    – 600 g mąki pszennej

    – 2 łyżeczki sody oczyszczonej

    – pół szklanki cukru

    – 1 paczka cukru waniliowego

    – 2 jajka

    – 2 żółtka

    – 2 łyżki mleka

    – 200 g margaryny

    Masa budyniowa:

    – 700 ml mleka

    – 4 duże łyżki cukru

    – 1 łyżka mąki pszennej

    – 1 łyżka mąki ziemniaczanej

    – 1 duży budyń waniliowy lub śmietankowy

    Masa kajmakowa:

    – 1 puszka masy kajmakowej 400 g

    Warstwa orzechowa:

    – 250 g posiekanych orzechów włoskich

    – 1 łyżka cukru

    – 2 łyżki miodu

    – 90 g margaryny

    Przygotowanie:

    Przygotowanie ciasta rozpoczynamy od posiekania orzechów włoskich. Stopień rozdrobnienia orzechów uzależniony jest od osobistych preferencji. Posiekane orzechy przesypujemy do miseczki i odstawiamy.

    Mąkę przesiewamy razem z sodą oczyszczoną (ja wykonuję ten etap pracy na stolnicy). Dodajemy zimną margarynę i siekamy na kawałki. Następnie do ciasta dodajemy cukier, cukier waniliowy, jajka i żółtka oraz mleko i płynny miód. Wszystko razem porządnie zagniatamy. Jeśli miód nie ma płynnej konsystencji, delikatnie go podgrzewamy.

    Kiedy mamy już zagniecione ciasto, dzielimy je na trzy równe części. Polecam zważyć ciasto na wadze. To bardzo ważne, żeby wszystkie części były jednakowe, gdyż w momencie wykładania na ostatnią blaszkę, może okazać się, że mamy niewystarczającą ilość ciasta do przykrycia ciasta.

    Każdą część ciasta podsypujemy odrobiną mąki, aby się nie kleiło i rozwałkowujemy na prostokąt, po czym przenosimy na blachę wyłożoną pergaminem. Na blaszce wyrównujemy, ewentualnie doklejamy ciasto w miejscach, gdzie go zabrakło. Pieczemy około 10-12 minut w temperaturze 170°. Tak samo postępujemy z drugim blatem ciasta.

    W momencie, kiedy pierwszy blat piecze się w piekarniku, przygotowujemy polewę orzechową na trzecią (wierzchnią) część. W rondelku rozpuszczamy margarynę z cukrem i miodem, a następnie dodajemy posiekane orzechy włoskie. Gotujemy chwilkę, ciągle mieszając. Studzimy. Następnie wykładamy na trzeci blat ciasta. Ze względu na warstwę orzechów na ostatniej blaszce, wydłużamy czas pieczenia do 13-15 minut. Upieczone blaty zostawiamy do wystudzenia. Gorące łamią się przy wyjmowaniu, dlatego dobrze mieć minimum 2 blaszki tej samej wielkości, żeby nie przekładać gorącego ciasta, w celu zwolnienia blaszki na kolejny blat😊.

    Przygotowujemy masę budyniową. W garnku podgrzewamy 500 ml mleka z cukrem. W pozostałej części zimnego mleka dokładnie rozprowadzamy mąkę, mąkę ziemniaczaną i budyń. Możemy wykonać ten krok za pomocą rózgi – ważne, żeby nie było grudek. Gdy zagotujemy mleko z cukrem, zestawiamy je z ognia i dodajemy mieszankę budyniową, energicznie mieszając. Ostudzić.

    Ostatni etap to przekładanie poszczególnych warstw. Na pierwszym upieczonym blacie rozprowadzamy równomiernie masę budyniową. Przykrywamy drugim blatem. Teraz z kolei wykładamy masę kajmakową i przykrywamy blatem z polewą orzechową.

    Ciasto wkładamy do lodówki. Najlepiej smakuje kolejnego dnia, kiedy składniki się połączą.

  • Boże Narodzenie,  Słodkości,  Zima

    Zapach Świąt

    Przedświąteczne pieczenie pierniczków traktuję jak rodzaj domowej aromaterapii. Zapach unoszących się w powietrzu korzennych przypraw i ciepło bijące od nagrzanego pieca sprawia, że kuchnia staje się najprzytulniejszym i najpiękniej pachnącym miejscem na świecie. Jeśli dodatkowo wybierzemy moment, w którym nasi najbliżsi mają czas towarzyszyć nam i dzielić magię wspólnego pieczenia nie trzeba niczego więcej!

    Niektóre zapachy są nieuchwytne i ulotne. Przechowujemy ich wspomnienia w pamięci, aż do następnego razu. To właśnie ta ulotność i nieuchwytność decyduje o ich magii. Nie bez powodu na półkach sklepów znajdziemy olejki eteryczne czy świece o wdzięcznej nazwie „zapach świąt”. Takie przedświąteczne rytuały i powstające z nich pachnące słodkości dodają energii, poprawiają nastrój i przenoszą nas w inny wymiar. Zwłaszcza podczas zimowych ciemnych i chłodnych dni.

    Pierniki są dobre do wszystkiego i wszędzie. Pyszne w każdym miejscu, pod każdą posypką i z każdym kolorem lukru. Pieką je dorośli z dorosłymi i dorośli z dziećmi, a dekorowanie ich pozwala wyzwolić w każdym z nas artystę.

    Dziś z kolei nie o pierniczkach bezpośrednio, ale o bliskim kuzynie – pierniku – cieście idealnym do przedświątecznej kawy, zarówno w domu jak i w pracy. Połączenie czekolady, kakao i przypraw takich jak:  goździki, cynamon, kardamon, anyż, gałka muszkatołowa jest hipnotyzujące. A dla tych, którzy, tak jak ja, nie mają cierpliwości i zacięcia, żeby przygotowywać 4 tygodnie wcześniej masę na dojrzewający tradycyjny piernik staropolski mam cudowną wiadomość – nie musimy tego robić!

    Ten piernik jest ekspresowy, nieskomplikowany, a do tego wilgotny i przepyszny! Czego chcieć więcej? Myślę, że dobrych kompanów do wspólnej degustacji! Koniecznie spróbujcie!

    Piernik ekspresowy

    Składniki:

    – 4 szklanki mąki pszennej

    – 1,5 szklanki cukru

    – 3 małe lub 2 duże jajka

    – 2 niepełne szklanki mleka 2% lub 3,2%

    – 1 kostka margaryny

    – 1 słoiczek powideł śliwkowych, np. węgierkowych

    – 1 łyżeczka przyprawy do piernika

    – 4 płaskie łyżeczki kakao

    – 2 łyżeczki sody

    Na polewę:

    – 1 tabliczka gorzkiej czekolady (lub deserowej)

    – 2-3 łyżki mleka

    Przygotowanie:

    Mąkę przesiewamy i mieszamy razem z sodą oczyszczoną. Mleko podgrzewamy lekko do temperatury pokojowej lub wcześniej wystawiamy z lodówki. W rondelku roztapiamy margarynę. Odstawiamy do wystudzenia. Jajka wbijamy do misy miksera i ubijamy razem z cukrem i przyprawą do piernika. Cały czas ucierając masę (tutaj możemy pomyśleć o zmianie mieszadła na takie do ucierania, jeśli korzystamy z robota planetarnego lub skorzystanie z wygodnej łopatki lub szpatuły silikonowej) dodajemy naprzemiennie małymi porcjami: mąkę z sodą, mleko, powidła śliwkowe, roztopioną margarynę oraz kakao. Gdy otrzymamy gładką i jednolitą masę, całość przelewamy na blachę, wyłożoną wcześniej papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200°C przez około 35-40 minut, do suchego patyczka. Czas pieczenia zależy od piekarnika. Jeśli ciasto pozostanie za długo w piekarniku, przesuszy się.

    Po wystudzeniu ciasta roztapiamy w małym rondelku gorzką czekoladę z mlekiem. Uważamy, żeby polewa się nie przypaliła. W razie potrzeby dodajemy nieco więcej mleka. Polewamy ciasto.

Śledź nas
Instagram