Gdy jestem w marketach budowlanych, lubię odwiedzać działy z farbami. Nie dla samych kolorów i doznań wizualnych, ale dla fantazyjnego nazewnictwa przypisanemu każdemu odcieniu farby. Trzeba przyznać, że są to nazwy z polotem i, w moim przypadku, działają na wyobraźnię. No bo czy londyńska mgła, lodowce Skandynawii czy chłód marmuru nie przywołują prostych skojarzeń? Ostatnio wpadły mi w oko, a może ucho: zapach książek, lekcja muzyki, dźwięk poezji i śmiech dziecka – dla ścisłości są to odcienie beżu.
Mistrzem znajdowania niespotykanych nazw i ciekawych określeń oraz anegdot językowych jest dla mnie Michał Rusinek. Zawsze zabawnie i w punkt. Tak jak w przypadku farb miło jest czytać, słuchać i wizualizować, tak, w przypadku niektórych ciast i wypieków jest wręcz odwrotnie. Stajemy wtedy przed dylematem czy wypowiadać ich nazwy na głos, czy wymówić się przed gośćmi słabą pamięcią i niemożnością przypomnienia sobie nazwy owego przysmaku.
W swoim życiu słyszałam już wiele nazw pozostawiających wiele do życzenia lub wręcz niesmacznych. Z dzieciństwa i licznych spotkań imieninowych u cioć pamiętam popularne cycki teściowej (ciasto z okrągłymi biszkoptami nasączonymi alkoholem z rodzynkami i płynną polewą czekoladową. Obiły mi się też o uszy nazwy typu: topielec, paznokieć, pijana zakonnica, czy usta Romana.
Ostatnio zupełnie przez przypadek wyświetliło mi się zdjęcie ciasta, które wielokrotnie przygotowywałam, a które niezmiennie zachwycało moich dużych i małych gości. Opatrzone było wymowną i mało elegancką nazwą … dupa pawiana (!). Zawsze mówiłam na nie ciasto z murzynkami albo ciasto z niespodzianką, nie wiedząc o obiegowej nazwie odpowiednika. Nie wiem czy znając tę drugą nazwę pokusiłabym się o spróbowanie. Nie potrzeba tu opinii prof. Bralczyka czy Miodka. Każdy z nas musi ocenić sam czy określenia tego typu zaburzają chociażby jego poczucie estetyki i kultury języka, którym jest wierny w prywatnym życiu.
Dla mnie to pyszne, piękne i puszyste ciasto zawsze będzie nazywało się po prostu ciastem z murzynkami lub niespodzianką.
Nie skłamię pisząc, że jest boskie! Jeśli lubicie ciasta o lekkiej i puszystej konsystencji (nie, niestety nie niskokaloryczne – wszystkiego mieć nie można), koniecznie spróbujcie go zrobić. Jest idealne do niedzielnej kawy, ale też na świąteczny stół.
Z powodzeniem zastąpi tradycyjny tort na przyjęciu urodzinowym. Dlaczego nie?
Podrzucam przepis poniżej i już zazdroszczę Wam tej słodkiej uczty😊.
Ciasto z murzynkami
Kroków jest kilka:
1) biszkopt
2) kremowa masa
3) murzynki – ciepłe lody
4) pianka brzoskwiniowa
Składniki:
Biszkopt:
– 5 jajek (rozmiar L)
– 1 szklanka cukru
– pół szklanki mąki pszennej
– pół szklanki mąki ziemniaczanej
– półtora łyżeczki proszku do pieczenia
Kremowa masa:
– 2 szklanki mleka 2% lub 3,2%
– pół szklanki cukru
– 1 opakowanie cukru waniliowego
– 2 żółtka
– 2 łyżki mąki pszennej
– 2 łyżki mąki ziemniaczanej
– 250 g miękkiego masła lub masła roślinnego w puszce
Warstwa murzynkowo – piankowa:
– 1 opakowanie murzynków typu …. (około 12 sztuk)
– 2 galaretki brzoskwiniowe
– 2 szklanki wody
– śmietanka kremówka 30% lub 36%
– 1 łyżka cukru pudru
Jeśli kolejne etapy i składniki sprawiają wrażenie, że ciasto jest trudne do zrobienia to jest to tylko WRAŻENIE. Niewątpliwie jest czasochłonne gdyż robimy je etapami: biszkopt musi wystygnąć, ugotowana masa również, a galaretka musi najpierw wystygnąć, a na końcu stężeć, ale…jeśli mamy dzień w domu to spokojnie pomiędzy tymi chwilami w kuchni, wciśniemy sprzątanie, przegląd prasy, krótki spacer czy lekcje z dzieckiem😊. Warto!
Przygotowanie:
Jajka na biszkopt powinny być w temperaturze pokojowej.
Do misy przesiewamy mąkę pszenną, ziemniaczaną i proszek do pieczenia.
W misie miksera ubijamy na sztywną pianę białka z cukrem. Następnie stopniowo dodajemy żółtka. Dodajemy zmieszane wcześniej mąki. Miksujemy całość na krótko na niższych obrotach. Masę wylewamy na standardowych rozmiarów blachę i pieczemy w 175°C przez około 20-30 minut w zależności od piekarnika, zgodnie z zasadą „do suchego patyczka”.
Studzimy.
Przechodzimy do przygotowania masy. Do rondelka wlewamy 1 szklankę mleka i gotujemy z 1 szklanką cukru, co jakiś czas mieszając. W pozostałym mleku rozprowadzamy dokładnie mąkę, ziemniaczankę oraz żółtka. Ja robię to często za pomocą tzw. rózgi.
Gdy mleko w garnku jest już bardzo ciepłe i wlewamy stopniowo masę z mąkami i żółtkami, energicznie mieszając, aby nie powstały grudki. Zestawiamy z ognia gdy masa ma konsystencję budyniu (uwaga: niezbyt gęstego budyniu). Studzimy.
Gdy masa jest zimna miksujemy ją z masłem lub masłem roślinnym. Gotowe. Wykładamy ją i równomiernie rozprowadzamy na zimnym biszkopcie. Następnie kroimy murzynki na pół wzdłuż dłuższego boku lub „na wysokość” i układamy obok siebie na masie.
Ostatni etap to rozpuszczenie galaretek brzoskwiniowych w 2 szklankach gorącej wody i odstawienie jej do wystygnięcia. Uważajmy, żeby nie stężała – tego nie chcemy jeszcze na tym etapie.
Ubijamy śmietankę kremówkę z cukrem pudrem, a gdy jest już sztywna, powoli dodajemy zimną galaretkę, cały czas ubijając na małych obrotach miksera.
Wylewamy masę na biszkopt z masą i murzynkami i wstawiamy na noc do lodówki.
Teraz należy tylko przespać całą noc, nie myśląc o tym jaka pyszność czeka na nas w lodówce 😊.
Wszystkiego słodkiego!
Rośnie w Ameryce Środkowej, na drzewach, które nigdy nie tracą liści. Ma subtelny smak, niepodobny…
Gdyby boczniak miał opisać siebie w trzech zdaniach, pewnie powiedziałby, że, jest grzybem wyjątkowym, prozdrowotnym,…
Całe życie na coś czekamy. Przygotowujemy się do egzaminów, testów, ślubów, uroczystości, wystąpień, wyjazdów, czy…
Przełom sierpnia i września to czas szybszych zachodów słońca, chłodnych wieczorów i poranków, coraz bardziej…
Tego przepisu miało tu nie być. Sernik przygotowany i wymyślony spontanicznie w sobotnie popołudnie, po…
Są takie przepisy, które kocha się od pierwszego razu. I to nie wcale te wyszukane,…