• Słodkości

    Wrześniowe gofry na pożegnanie lata

    Na przekór coraz bardziej pomarańczowym dyniom i czerwieniącym się na drzewach jarzębinom. Pomimo pierwszego szkolnego dzwonka, który już wybrzmiał. W towarzystwie gruszek, śliwek i pysznych polskich jabłek w koszu. Na styku lata i jesieni… przyszły mi do głowy gofry!

    Komu gofry kojarzą się z wakacjami nad polskim morzem? Z budką na deptaku? Z bitą śmietaną, polewą i milionem dodatków do wyboru? Mnie na pewno. Mój smak dzieciństwa to gofry z bitą śmietaną, cukrem pudrem i borówką amerykańską jedzone rokrocznie latem nad polskim morzem. Pamiętam dokładnie ich smak w tej odsłonie!

    Co prawda mamy już wrzesień, ale za to jaki piękny! To właśnie słońce zaglądające codziennie wścibsko w moje okna i widok ostatnich malin, borówek i jeżyn na straganie skłonił mnie do skorzystania z mojego starego przepisu na gofry. Gofry nie byle jakie, bo puszyste i chrupiące prawie jak nad morzem. „Prawie”, bo wyidealizowanym wspomnieniom trudno dorównać😊. Obiecałam pewnemu małemu przedszkolakowi taką właśnie słodką popołudniową niespodziankę.

    Chrupiące, słodkie i z cukrem pudrem… po prostu gofry!

    Składniki:

    – 2 średnie jajka (jeśli jajka są małe można pokusić się o 3 sztuki)

    – 2 łyżki cukru pudru (przesianego na sitku)

    – ok. 1,5 szklanki mleka 2% (z powodzeniem można zastąpić je mlekiem bez laktozy)

    – ok. 1,5 szklanki mąki pszennej (np. tortowej)

    – 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

    – szczypta soli

    – 5 łyżek oleju

    Z przydatnych, a nawet niezbędnych przyborów należy tutaj zaznaczyć gofrownicę😊. Na rynku są tańsze i droższe. Z przeróżnymi kształtami wkładek do gofrów od klasycznych kwadratów do serduszek. Mają też różną moc. W zależności od tego jaką gofrownicę posiadamy, musimy dopasować długość wypieku ciasta.

    Przyda się też pędzelek do smarowania gofrownicy olejem i nabierka do nalewania ciasta.

     

    Przygotowanie:

    Oddzielamy białko od żółtek. Białka wbijam do metalowej lub szklanej miski i ubijam na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy cukier puder. Jeśli ma grudki, przesiewam go przez sitko.

    Mąkę przesiewam razem z proszkiem do pieczenia, w ten sposób delikatnie ją napowietrzając. W osobnej misce mikserem ubijam żółtka z mlekiem, przesianą mąką i proszkiem do pieczenia oraz szczyptą soli. Do żółtek stopniowo, na przemian dodaję mąkę i mleko. W ten sposób mogę ocenić kiedy ciasto jest wystarczająco gęste. A właśnie dość gęste powinno być. Na koniec wlewam do ciasta 5 łyżek oleju.

    Tutaj dobra wiadomość dla wszystkich, który chcą zrobić ciasto wcześniej, a zaserwować je później. Ciasto na gofry, zanim jeszcze dodamy pianę z ubitych białek, możemy przechowywać spokojnie kilka godzin w lodówce. Po wystawieniu z lodówki ostrożnie dodajemy do ciasta pianę, i nalewamy odpowiednią ilość ciasta na rozgrzaną i posmarowaną odrobiną oleju gofrownicę. Uwaga: ciasto, gdy jest nalane w nadmiarze lubi wyciekać poza urządzenie. Dobrze jest nalać mniej, po czym dopełnić ciastem brzegi nagrzanych foremek. Smażymy aż gofry będą złote, rumiane i chrupiące. W zależności od mocy urządzenia, jedne będą piekły się szybciej, drugie wolniej. Nie mogą być gumiaste i miękkie, tylko sztywne i dobrze wypieczone (nawet lekko zbrązowione). Najlepiej studzić na kratce, wtedy nie zmiękną!

     

     

    Zaletą gofrów jest to, że możemy ułożyć na nich prawie wszystko, ale smaczne są nawet bez jakichkolwiek dodatków. Ja lubię mieszankę borówek, malin, truskawek, bananów i…cukier puder oczywiście. Możemy ubić do nich bitą śmietanę, rozpuścić czekoladę jako polewę, posmarować masą krówkową, dżemem,  udekorować posypką – wszystko w zależności od preferencji i wyobraźni!

    W takim deserze mogą pomóc dzieci i zjeść coś co prawie same robiły. U mnie najważniejszym punktem pracy z moim synem jest ubijanie piany, w trakcie którego testujemy czy jest wystarczająco ubita, umieszczając miskę z pianą do góry dnem kolejno nad naszymi głowami. Nie zdradzę czy kiedyś komuś spadła i udekorowała fryzurę😊.

    Pogoda może już nie na koc, ale na pewno na letniego kolorowego gofra!

     

     

     

     

     

     

     

     

  • Słodkości

    Truskawki, maki i witamina D

    Czerwiec to jeden z moich ulubionych miesięcy w roku. Zdecydowanie przeważają ciepłe i słoneczne dni. Dookoła zakwitają polne kwiaty, w tym moje ulubione maki, i co najważniejsze są już polskie truskawki! To czerwcowe słońce i  piękna letnia aura dookoła sprawiają, że najchętniej zostawiłabym wszystkie domowe prace i przeniosła się na całe dni na ogród. Z kapeluszem, kremem z filtrem i …miseczką truskawek oczywiście. Polskich.

    Niby już od dawna na straganach i w marketach dostępne są truskawki z importu, ale dla mnie najlepsze i najsłodsze są te nasze, krajowe.

    Jeszcze z dzieciństwa pamiętam moje dwie ulubione czerwcowe przekąski – koktajl truskawkowy (truskawki, mleko i  cukier – proporcje dowolne) oraz kanapka z plasterkami truskawek i cukrem. Prosto i pysznie. Z perspektywy czasu jedyna rzecz, której tu dla mnie za dużo to cukier.

    W tym roku (lepiej późno niż wcale) odkryłam dodatkowo kwiaty czarnego bzu, które idealnie komponują się i ozdabiają desery z truskawkami. Są jadalne, a jak wyglądają!

    Nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła, że ten ukochany przez większość dzieci i dorosłych owoc dostarcza więcej witaminy C niż cytrusy. Warto wybierać te dojrzałe, bo mają nawet o 20% więcej witaminy C niż te dopiero dojrzewające. Truskawki zaliczane są do superfriuts, czyli owoców bogatych w składniki szczególne korzystne dla zdrowia i dobrego samopoczucia, a także chroniące przed określonymi chorobami. Niestety często wywołują alergie.

    A więc uważajmy i jedzmy na zdrowie.

    Na koniec moja ulubiona tarta truskawkowa z kremem z białej czekolady. Temu przepisowi jestem wierna od tak dawna, że nawet nie wiem skąd go mam, ale to jeden z moich ulubionych. Do popołudniowej czerwcowej kawy czy herbaty na werandzie. Polecam!

    Kruche ciasto:

    – 220 g mąki

    – 100 g masła

    – 50 g cukru pudru

    – 2 żółtka

    – szczypta soli

    Wykonanie:

    Wszystkie składniki na kruche ciasto powinny być schłodzone.

    Najlepiej na stolnicy, mąkę, cukier puder i masło siekamy, a następnie dodajemy żółtka i sól. Wyrabiamy ciasto. Nie powinniśmy jednak wyrabiać go zbyt długo. Formujemy z niego kulę, zawijamy w folię spożywczą lub wkładamy do woreczka i wstawiamy do lodówki na 2 godziny.

    Po tym czasie zimne ciasto rozwałkowujemy i wylepiamy nim formę na tartę o średnicy około 25-26 cm. Polecam formy silikonowe albo z wyjmowanym dnem. Wykładając tartę na talerz z takiej formy krawędzie upieczonego ciasta pozostają niepołamane, niepokruszone i pięknie wyglądają.

    Ciasto w formie nakłuwamy widelcem, przykrywamy papierem pergaminowym i obciążamy fasolą lub kulkami do obciążania. Pieczemy około 15 minut w 180-190 stopniach. Po upływie 15 minut ostrożnie ściągamy obciążenie i  pieczemy kolejne 15 minut na złoty kolor.

    Krem z białą czekoladą:

    – 250 ml śmietanki 30% lub 36%

    – 90 – 100 g białej czekolady

    – 250 g mascarpone

    – 1 łyżka cukru pudru

    Dodatkowo:

    – cukier puder do oprószenia ciasta

    – kilka listków mięty do dekoracji

    Wykonanie:

    Białą czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej. Studzimy, a następnie delikatnie łączymy z serkiem mascarpone. Najlepiej za pomocą miksera na małych obrotach. W osobnym naczyniu ubijamy śmietankę z cukrem pudrem. Łączymy delikatnie za pomocą szpatułki obie masy – tę z serka mascarpone i białej czekolady z tą śmietanową.

    Wykładamy masę na wystudzoną tartę. Na wierch wykładamy truskawki przekrojone na połówki.

    Całość można udekorować listkami mięty i posypać cukrem pudrem.

Śledź nas
Instagram