-
Ciągnąca historiaaa pewnych babeczek
Mają mleczny smak i wyjątkową konsystencję. Niejednemu przypominają dzieciństwo albo odwiedziny u babci, która zawsze miała ich zapas w kredensie. Bardzo słodkie, ciągnące i niepowtarzalne/jedyne w swoim rodzaju, a przede wszystkim polskie. Krówki, bo o nich mowa cieszą się niesłabnącą popularnością, jak się okazuje nie tylko wśród Polaków. Polska krówka jest jednym z najpopularniejszych produktów eksportowanych do Arabii Saudyjskiej. Ich smak doceniają też mieszkańcy Niemiec, Belgii, Rosji czy Turcji.
Produkcją sławnych cukierków na masową skalę zajął się w latach 20. w swojej poznańskiej fabryce słodyczy Feliks Pomorski. Produkt szybko zyskał uznanie. Pierwotnie zawijany był w opakowania z wizerunkiem krowy, stąd też obecna nazwa: „krówki”.
Głównym składnikiem przysmaku jest cukier i mleko w proszku, dlatego też choć na początku cukierki są ciągnące i miękkie, z czasem, na skutek procesu krystalizacji, twardnieją. Taki ich urok.
Jestem posiadaczką szuflady z ogromną ilością krówek. Testowałam już smaki kawowe, sezamowe, piernikowe i kakaowe. W sklepach internetowych znalazłam też egzotycznie brzmiące nazwy krówek o smaku mięty z czekoladą, solonego karmelu, a nawet gumy balonowej i zimnego chmielu (z nutą niepasteryzowanego piwa)😊. Jak kto lubi. Dla mnie wygrywają tradycyjne mleczne.
Jak się okazuje krówki są pyszne też w innych odsłonach, np. w cieście na muffiny.
Przepis, który Wam podsuwam jest efektem poszukiwania sposobu na twarde, choć wciąż pyszne pomadki. Jako składnik babeczek, dodają im słodkości i ciekawego posmaku toffi. A przede wszystkim stają się znów miękkie i ciągnące!
Rozważałam zastosowanie kremu na babeczki, ale…to byłby nadmiar, nawet w karnawale! 😊
Ciągnące i słodkie babeczki krówkowe
Składniki:
– 300 g mąki pszennej
– 70 g brązowego cukru
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– szczypta soli
– 100 ml kefiru
– 50 ml mleka
– 2 średnie jajka
– 50 g roztopionego masła
– 150 g krówek klasycznych
Przygotowanie:
W rondelku roztapiamy masło, uważając, żeby się nie przypaliło. Odstawiamy do ostudzenia. Krówki kroimy na kawałki.
Do miski przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia. Dodajemy resztę suchych składników. Do suchych składników dolewamy mleko oraz kefir i łączymy. Stopniowo dolewamy roztopione masło, jednocześnie mieszając. Dodajemy pokrojone krówki. Wszystko jeszcze raz dokładnie mieszamy na jednolitą masę.
Gotowe ciasto wykładamy łyżką do blaszki na muffiny wyłożonej papilotkami, mniej więcej do ich ¾ wysokości. Polecam ich użyć, gdyż cukierki roztopią się w trakcie pieczenia, a papier będzie stanowił dodatkowe zabezpieczenie.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180° C przez około 20 minut, w zależności od rodzaju piekarnika. Studzimy.
-
Zimowe historie
Czcili i kochali je Majowie i Aztekowie. Niegdyś jego wartość przewyższała złoto. Relaksuje, odpręża, a przy tym ma zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Jest afrodyzjakiem i… jego nazwa nie odmienia się przez przypadki. O czym mowa?
Kakao!
Z upodobaniem piją je dzieci, choć ma też szerokie grono dorosłych zwolenników. Sięgamy po nie zwłaszcza zimową porą, kiedy dni są krótkie i chłodne. Wielu nam przywodzi na myśl nasze własne dzieciństwo i zimowe zabawy. Sama dobrze pamiętam suszące się na kuchennym kaloryferze czapkę i rękawice, podłogę mokrą od śniegu przyniesionego pod butami z wyjścia na sanki, rumieńce na moich zmarzniętych policzkach i zapach kakao, gotowanego na rozgrzewkę przez moją mamę.
Przy przyrządzaniu tego napoju doskonale sprawdza się zasada mniej znaczy więcej. Kakao nie lubi nadmiaru dodatków, choć doskonale komponuje się ze szczyptą korzennych przypraw. Dobrze czuje się w połączeniu z odrobiną wrzątku, mleka i czegoś dodającego mu słodyczy.
A teraz krótki przegląd najważniejszych faktów o kakao:
– kakao to nic innego jak bardzo drobno zmielone owoce kakaowca właściwego,
– drzewa kakaowe lubią klimat równikowy, rosną w lasach tropikalnych Ameryki Południowej. Dziś są też uprawiane w Afryce, skąd pochodzi 70 % kakao, które trafia na globalny rynek,
– historia kakao sięga czasów starożytnych Majów i Azteków, którzy przypisywali mu boskie właściwości, a ziarna kakaowca uważali za cenniejsze od złota. Co więcej czcili własnego boga kakao o imieniu Ek Chuah,
– najszersze zastosowanie kakao znalazło oczywiście w produkcji czekolady,
– jest bogate m.in. w błonnik, witaminy B, E i K, kwas foliowy, magnez, wapń, fosfor czy żelazo,
– ma w sobie mnóstwo antyoksydantów, które m.in. opóźniają procesy starzenia się komórek ciała i działają przeciwzapalnie
– łagodzi stres, działa relaksacyjnie i uspokajająco, a dodatkowo jest silnym afrodyzjakiem,
– spotkamy się też z określeniami kakao surowe czy ceremonialne. Różni się ono od zwyczajnego kakao, tym, iż nie jest poddawane ostatniemu etapowi – obróbce termicznej, czyli podsuszaniu w wysokiej temperaturze przez co traci część minerałów, pierwiastków i składników odżywczych. Mówiąc prościej jest korzystniejsze dla naszego zdrowia.
Kakao ceremonialne ma formę pasty. Swym wyglądem przypomina matową, kruszącą się tabliczkę czekolady. To surowe nieodtłuszczone kakao, które poddawane jest jedynie delikatnej fermentacji. W 100 % naturalne. Smak takiego naparu jest gorzkawy i nieco cierpki. Musimy doprawić go według własnych upodobań. Określenie „ceremonialne” nawiązuje do przypisywanych kakao cudownych, a wręcz magicznych właściwości oraz parzenia i picia jego naparu w formie rytualnej z czcią.
Bloki surowego kakao możemy kupić w sklepach internetowych lub stacjonarnych z żywnością bio. Natomiast na potrzeby parzenia dla siebie i swojej rodziny naprawdę wystarczające jest niesłodzone prawdziwe kakao w proszku, np. popularne kakao „z wiatrakiem”.😊
Potrzebne będą nam wrzątek, mleko i kakao oczywiście. Możemy przygotować je z dodatkiem mleka pełnotłustego, bez laktozy czy napoju roślinnego. Słodzimy według upodobań: miodem, cukrem, syropem z agawy. Jeśli chcecie dodać napojowi zimowego charakteru polecam cynamon, gałkę muszkatołową lub chili. Możemy też urozmaicić go zalewając napar spienionym mlekiem.
Polecam wcześniej rozgrzać filiżankę, choćby poprzez wlanie wrzątku. Kakao w takich naczyniach dłużej zachowa swoją temperaturę.
Tradycyjne kakao (porcja na 1 filiżankę)
– 5 g czystego kakao w proszku (bez dodatku cukrów i aromatów)
– 5 g cukru (miodu, syropu waniliowego lub syropu z agawy)
– 20 g wrzątku
– 150 g mleka
Przygotowanie:
Kakao z cukrem wsypujemy do naczynia. Zalewamy odrobiną wrzącej wody i dokładnie ucieramy ze sobą na papkę. Gdy uzyskamy już pożądaną konsystencję zalewamy ciepłym mlekiem w temp. około 55-60 stopni. Możemy je też spienić za pomocą końcówki w ekspresie ciśnieniowym lub spieniacza na baterie, ale nie jest to koniecznie. Kakao smakuje i bez tego wspaniale.
Na koniec dwie ważne uwagi. Uważajmy, by nie zagotować mleka – wtedy cukry zawarte w nim karmelizują się, a ono samo robi się gorzkie!
Dosłodzić napar możemy według upodobań. W tym przepisie cukru daję dokładnie tyle ile kakao.
A Wy wolicie kakao w kubku czy filiżance?
-
Coś pożyczonego
Pożyczać możemy różne rzeczy. Ołówek czy kredkę od kolegi, tabletkę przeciwbólową od koleżanki w pracy, narzędzia od sąsiada, książkę do poczytania. Czasem pożyczamy powiedzonka innych, które szczególnie przypadną nam do gustu. Panna Młoda według tradycji też musi mieć coś pożyczonego – to podobno przynosi szczęście.
Ja lubię pożyczać receptury. Zwłaszcza te proste i pyszne. Zawsze, gdy jem coś co wyjątkowo mi smakuje albo coś czego smak mnie zaintryguje, pytam o składniki. Czasem o cały przepis.
W ten właśnie sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką receptury na to wyjątkowe puszyste i wilgotne ciasto marchewkowe. Pierwszy raz jadłam je u Mileny. Milena kocha wypieki, a wypieki kochają ją! Regułą jest, że do kawy gość dostaje u niej własnoręcznie przygotowane ciasto, dlatego bardzo te wspólne kawy lubię😉. Czasem ponarzekamy, jakie to ostatnio karkołomne przepisy próbowałyśmy, czasem pośmiejemy się z naszych małych kulinarnych katastrof…ale wszystko to w towarzystwie domowego ciacha.
Ta wersja wspomnianego ciasta marchewkowego ma pyszny krem i pierwsze pytanie degustujących ciasto dotyczy właśnie jego. „Co to za krem?”, „Czy to biała czekolada?” Nie, proste połączenie podstawowych składników, które smakuje obłędnie na wilgotnym lekko korzennym cieście. Poza tym duuużo marchwi i mały dodatek orzechów i rodzynek – żeby było jeszcze bardziej zdrowo😊.
Polecam wszystkim, którzy nie próbowali i wszystkim, którzy już je znają, bo to ciasto po prostu się nie nudzi!
Ciasto Marchewkowe Mileny
Składniki:
– 350 g mąki pszennej
– 400 g startej marchewki
– 2 szklanki cukru
– 4 średnie jajka
– 1 szklanka oleju
– 2 łyżeczki proszku do pieczenia
– 2 łyżeczki sody oczyszczonej
– 2 łyżeczki cynamonu
– 3 łyżki posiekanych rodzynek
– 3 łyżki posiekanych orzechów włoskich
Krem:
– 200 g kremowego serka śmietankowego (kanapkowego)
– 1/3 kostki masła
– 1 łyżeczka cukru z wanilią (może też być zwykły cukier wanilinowy)
Przygotowanie:
Przygotowujemy składniki. Wszystkie powinny być w temperaturze pokojowej.
Trzemy marchew na małych oczkach tarki lub z pomocą robota kuchennego (na zdjęciu pokazuję jak drobno starta jest moja marchew do tego ciasta). Siekamy lub rozdrabniamy orzechy włoskie oraz rodzynki (rodzynki dobrze jest wcześniej sparzyć).
Przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i sodą oczyszczoną. Jajka dokładnie ucieramy z cukrem. Dodajemy stopniowo suche składniki: mąkę z proszkami i cynamonem. Małymi porcjami dolewamy olej. Następnie dodajemy startą marchew oraz bakalie.
Gdy otrzymamy jednolitą masę, ciasto wylewamy na blaszkę o standardowych wymiarach 25×35 cm i pieczemy około 1 godz. w temperaturze 180°C. Studzimy.
Na całkowicie wystudzone ciasto wykładamy i równo rozsmarowujemy polewę.
Przygotowanie polewy: Miękkie masło ucieramy z cukrem pudrem, cukrem waniliowym i serkiem śmietankowym.
Całość możemy udekorować np. orzechami włoskimi.
Smacznego Marchewkowego!
-
Okres przejściowy
Gdy zaczynają się ciemniejsze dni i chłodniejsze jesienne wieczory, rozpoczynam odliczanie do Bożego Narodzenia. Rokrocznie wieszam tkaninowy kalendarz adwentowy z obszernymi kieszeniami, aby pomieścił nawet kilka przedświątecznych zadań na jeden dzień. Szykuję świece, które towarzyszą nam przy kolacji czy podczas wieczornych aktywności. Na miesiąc przed Wigilią mam spisaną listę potrzebnych rzeczy, pomysłów na prezenty i potraw, które chce wypróbować jako świąteczny bonus ten pierwszy raz.
Myśl o nadchodzących rodzinnych świętach pozwala przetrwać ten ciemny, mokry, listopadowy czas, kiedy przyroda wyraźnie spowalnia. Drzewa zrzucają liście, ptaki odlatują, owady i małe gryzonie gromadzą zapasy, zwierzęta gromadzą tłuszcz pod błyszczącymi futrami, żeby przeżyć nadchodzące mrozy. Przyroda jest gotowa na czas spoczynku i wegetacji. Zbiera siły w zgodzie z naturą.
Mam wrażenie, że w świecie ludzi ten czas wygląda nieco inaczej. Na początku listopada rozpoczyna się bombardowanie nas przedświątecznymi okazjami i czekoladowymi figurkami Św. Mikołajów na sklepowych półkach. Nie chcąc niczego przegapić zatapiamy się w analizowaniu ofert sklepów internetowych, umawianiu świątecznych sesji zdjęciowych z dziećmi i gromadzeniu prezentów, wyciągniętych pośpiesznie z paczkomatu po drodze z pracy między apteką a spożywczym. Jesteśmy na wysokich obrotach z nosami w naszych przepastnych terminarz, by spowolnić dopiero przy wieczerzy wigilijnej.
Po czasie celebracji Bożego Narodzenia wśród przyjaciół i rodziny, wokół stołu zastawionego parującymi miskami przysmaków i paterami słodkości, przy akompaniamencie kolęd i w towarzystwie ciepłego i radosnego światła lampek przychodzi czas na kolejny okres przejściowy…
Wracamy z pracy do domu ulicami pogrążonymi w styczniowym półmroku po mokrych drogach i chodnikach – śnieg jest u nas ostatnio rzadkim gościem. Przy sztucznym świetle w naszych domach i mieszkaniach przygotowujemy posiłki „na jutro” i leczymy katary i przeziębienia przy popołudniowych audycjach telewizyjnych. To trudny czas wskoczenia znów w wir codziennych obowiązków i pracy, która musi toczyć się gładko według wyznaczonego harmonogramu.
Dobrze jest jednak zwolnić bieg choć na te kilka grudniowo-styczniowych dni, które spowite są jeszcze w świątecznej, magicznej aurze i spróbować niespiesznych prostych domowych rytuałów. W wolnym czasie, w styczniu i lutym, obowiązkowo spaceruję po lesie. Czasem przejeżdżam i 30 kilometrów, żeby z rodziną pójść na długi przedpołudniowy spacer w ulubionym miejscu. Spokój i cisza jakie tam panują o tej porze roku są nie do przecenienia! A moment, w którym wchodzimy do ciepłego domu i pijemy ciepłą herbatę jest bezcenny.
Na zimowe popołudnia najlepsze są stosy książek i planszówek przy domowych ciasteczkach albo kakao. Właściwie ciasteczka kojarzą mi się z sezonem jesienno-zimowym. Są przeciwwagą dla letnich sorbetów, semifreddo i owocowych smoothie. Ciasteczka, nieważne czy maślane, korzenne, czekoladowe czy nadziewane, są stworzone do gorącej kawy, herbaty czy mleka.
Są też świetnym prezentem dla bliskich – wystarczy słoik i ozdobna wstążka lub naklejka. Zamiast czekoladek kupionych w sklepie, możemy przynieść coś stworzonego przez siebie. Takie podarunki pozostają w pamięci obdarowanego na długo dłużej…
Dzisiaj polecam Wam ciasteczka żurawinowo – orzechowe z białą czekoladą. Do planszówki, filmu czy herbaty. Na przekąskę po zimowym spacerze albo do słoika dla przyjaciół!
Ciasteczka żurawinowo – orzechowe z białą czekoladą
Składniki:
– 100 g mąki pszennej
– 1 duże jajko
– 80 g miękkiego masła
– 70 g brązowego cukru
– 40 g orzechów laskowych (drobno posiekanych)
– 50 g suszonej żurawiny (posiekanej)
– 50 g płatków owsianych górskich
– 50 g białej czekolady (posiekanej na kawałki)
– pół łyżeczki sody oczyszczonej
– szczypta soli
Przygotowanie:
Masło wcześniej wystawiamy z lodówki i kroimy na kawałki, żeby do czasu przygotowywania ciastek zmiękło.
Mąkę przesiewamy.
Białą czekoladę kroimy na kawałeczki.
Orzechy laskowe siekamy drobno lub rozdrabniamy za pomocą młynka do orzechów lub wkładamy je do woreczka, wypuszczamy z woreczka powietrze, kładziemy na drewnianej desce i za pomocą tłuczka do mięsa rozdrabniamy. Uwaga! Nie chodzi o miazgę tylko rozdrobnienie.
Żurawinę siekamy. Płatki owsiane możemy dodać w całości lub, co polecam, możemy zmielić za pomocą, np. młynka do kawy. Nie jest to jednak konieczne.
Gdy wszystkie produkty mamy już posiekane i zmielone możemy przystąpić do łączenia wszystkiego.
Wrzucamy do miski wszystkie sypkie produkty. Dodajemy do nich rozkłócone jajko. Mieszamy. Następnie dodajemy miękkie masło w bardzo drobnych kawałkach i ucieramy na jednolitą masę.
Jeśli jesteśmy posiadaczami robota kuchennego, ten etap pracy może on wykonać za nas😊.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Dwie blachy wykładamy papierem do pieczenia. Z masy formujemy ciasteczka o średnicy około 3 cm i grubości około 0,5 cm. Pieczemy około 10-13 minut w zależności od piekarnika, aż będą rumiane, ale niezbyt przypieczone.
Studzimy na kratce.
-
Dodaj do ulubionych
Są rzeczy na chwilę. Są rzeczy na dłużej. I w końcu są też rzeczy na zawsze.
Są ubrania, które zakładamy raz, a potem wiszą przez 10 lat w szafie. Nie wyrzucamy ich, bo przecież nieużywane i na pewno jeszcze je założymy… Są też takie, które nosimy wciąż i wciąż. Właściwie nie zdążą wyschnąć na suszarce, a zakładamy je znów na siebie i odkładamy z żalem dopiero, gdy całkowicie zmienią kolor lub przetrze się tkanina. Są książki, które, pomimo że, czytaliśmy je z wypiekami na twarzy, odkładamy na półkę i już nigdy do nich nie wracamy. Są też takie, do których regularnie, nawet co kilka lat, wracamy i znajdujemy w nich coś nowego dla siebie. Są mody na różne kuchnie i różne diety, którymi się fascynujemy, ale jest też ta jedna, która zawsze jest bliska naszemu sercu i podniebieniu. Zawsze mamy miejsce na sernik mamy i jeszcze ciepłe drożdżowe z kruszonką.
Mamy swoje sentymentalne miejsca, zapachy, które przywołują wspomnienia, i utwory na dźwięk których się uśmiechamy, bo słuchaliśmy ich w aucie z pierwszą miłością. Mamy też swoje comfort food. Kojarzą się z dzieciństwem, budzą w nas pozytywne emocje, sprawiają, że czujemy się bezpiecznie i dobrze. Pierogi mamy, szarlotka, domowa pomidorowa. Kto z nas nie ma ulubionego dania z rodzinnego domu?
Niektóre przepisy zapisujemy, a po ich przygotowaniu zostawiamy kartkę i nigdy do nich nie wracamy. Inne, zdobyte przez przypadek, zostają z nami na długo.
Taka jest historia ciastek, o których teraz napiszę.
Był weekend, a to u mnie oznacza blachę lub przynajmniej tortownicę domowego ciacha…ale nie czułam się najlepiej. Właściwie na dobre porzuciłam myśl o nagrzanej od piekarnika i pachnącej świeżym ciastem kuchni, kiedy mój syn, przeglądający w międzyczasie zawartość regału z książkami, przybiegł z bajecznie kolorowym zdjęciem i błyszczącymi oczyma, pytając czy możemy TO upiec.
Przekonał mnie nie tyle wygląd co czas przygotowania i krótka lista potrzebnych składników. No dobra… błagalny wzrok syna też😊.
Wyszły świetne. Chrupiące i maślane. Po kilku dniach wcale nie zmiękły. To typ tych twardszych i kruchych. Kolorowe drażetki wewnątrz dopełniają całości. Muszę się przyznać, że po tym wypieku kupiłam szklany słoik na ciastka, żeby mogły w pełni prezentować swe walory. Puszka to jednak nie to samo😊.
Ten przepis nie został na dnie szuflady… Robimy je regularnie. Dla nas i dla bliskich jako słodkie podarunki.
W myśl zasady to co dobre podaj dalej, wrzucam przepis.
Gwarantuję, że młodsi i nie tylko będą zachwyceni!
Składniki:
– 150 g drobnego cukru
– 150 g miękkiego masła
– 300 g mąki pszennej
– 1 średnie jajko
– 2 łyżeczki cukru waniliowego lub wanilinowego (tak, tak, jest różnica)
– pół łyżeczki sody oczyszczonej
– około 60 g czekoladowych cukierków w kolorowej polewie (u mnie klasyczne M&M-sy)
Przygotowanie:
W misie miksera ucieramy miękkie masło z cukrem oraz cukrem waniliowym na jednolitą masę. Dodajemy jajko i ucieramy dalej aż do połączenia składników. Mąkę przesiewamy i mieszamy z sodą oczyszczoną. Stopniowo dodajemy do masy i miksujemy.
Gotowe ciasto zawijamy w folię spożywczą i wkładamy na 30 minut do lodówki.
Mniej więcej w tym samym czasie możemy włączyć piekarnik do nagrzania do 180 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Po wyjęciu ciasta z lodówki, formujemy z niego kulki, wykładamy na przygotowaną wcześniej blaszkę i lekko spłaszczamy. Do każdego takiego ciasteczka wciskamy – niezbyt głęboko – 3-4 kolorowe drażetki (etap pieczenia uwielbiany przez dzieci). Pieczemy przez 15 – 20 minut w zależności od piekarnika i wielkości ciasteczek. Po wyjęciu z piekarnika studzimy na kratce i czekamy na degustację😊.
*książka z której pochodzi przepis „Pyszne na słodko”.
-
Weź na drogę
Kiedy byłam mała, jak tylko robiło się ciepło rodzice zabierali mnie na wycieczki. Różne. Małe i duże. Bliskie i dalekie. Niespieszne, podczas których można przyjrzeć się ślimakowi na kamieniu i bocianowi spacerującemu po polu oraz te, podczas których trzeba być punktualnie, zdążyć na czas, a pod koniec wyprawy szura się i włóczy nogami, pytając: czy długo jeszcze? Chociaż nie pamiętam ich wszystkich – niektóre tylko ze zdjęć albo opowieści – pamiętam do dziś emocje, które towarzyszyły tym wspólnym chwilom, co jakiś czas wracając myślami do wybranych wycieczek.
Teraz, kiedy sama jestem mamą, już w połowie tygodnia zaczynam zastanawiać się i planować wyjazdowe aktywności na weekend. Wcale nie dalekie z mnóstwem atrakcji i fajerwerków. Takie też się zdarzają, owszem. Często jednak robimy krótkie lokalne wycieczki lub po prostu spacerujemy, zabierając ze sobą koc i prowiant.
Prowiant! Tak, tak. Bardzo ważna rzecz. Nie ma odpoczynku na kocu czy ławeczce bez przekąski. Każdy mały i duży podróżnik, a już w szczególności rodzic przedszkolaka o tym wie!
Nieodzowna w każdej podróży jest woda czy sok. To oczywiste. Gdy brak mi pomysłu na przekąskę na spontaniczny wyjazd, z opresji zawsze ratują mnie wierne banany, brzoskwinie, jabłka czy kanapki. Ale…
Mam swoją ulubioną przekąskę wakacyjną, którą, gdy tylko mam świeże truskawki przygotowuję na wyjazd. Jest dość szybka w przygotowaniu i pożywna. A w porównaniu ze sklepową drożdżówką, pączkiem czy batonem, wypada dużo zdrowiej. Smakuje dobrze tego samego dnia, jak i nazajutrz.
Upiecz, zapakuj i weź na drogę! 😊 Pięknej i pysznej wycieczki!
Muffiny z truskawkami i owsiano-gryczaną kruszonką
Z przepisu wychodzi 12 muffinów
Składniki na ciasto:
– 280 g mąki pszennej
– 135 g brązowego cukru
– 2 łyżeczki proszku do pieczenia
– 2 łyżeczki sody oczyszczonej
– 2 duże jajka
– 150 ml mleka
– 90 g oleju (około pół szklanki)
Składniki na kruszonkę:
– 4 łyżeczki zimnego masła
– 2 łyżki mąki
– 2 łyżki płatków owsianych błyskawicznych
– 2 łyżki płatków gryczanych błyskawicznych
– 2 łyżki brązowego cukru
– 3/4 łyżeczki cynamonu
Dodatkowo:
– 2- 3 garści świeżych truskawek, pokrojonych na połówki lub ćwiartki w zależności od wielkości.
Przygotowanie:
Przygotowujemy dwie miski. W jednej łączymy ze sobą suche składniki: mąkę, cukier, proszek do pieczenia i sodę oczyszczoną. W drugiej za pomocą rózgi lub miksera łączymy składniki płynne: mleko, jajka i olej.
Mieszamy płynne składniki z suchymi aż do połączenia. Truskawki myjemy, odszypułkowujemy i kroimy na połówki lub ćwiartki w zależności od wielkości.
Ciasto przekładamy do formy na muffiny do około ¾ wysokości. Najlepiej, gdy forma wyłożona jest papilotkami. Wciskamy kilka kawałków truskawek w ciasto.
Przygotowujemy kruszonkę. Zagniatamy szybko składniki palcami aż do powstania grudek. Posypujemy wierzch każdej babeczki.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około 20-25 minut. Muffiny powinny być złociste.
Galeria: