• Jesień,  Słodkości

    Jesienny przybornik

    Całe życie na coś czekamy. Przygotowujemy się do egzaminów, testów, ślubów, uroczystości, wystąpień, wyjazdów, czy powitania nowego członka rodziny. Szykujemy strój do pracy, dziecko do szkoły, mieszkanie do remontu, poczęstunek dla gości. Są sytuacje nagłe i niespodziewane oraz te, na które mamy czas się przygotować fizycznie i mentalnie. Oczekiwanie na nowe, czasem jest miłe, a czasem wprost przeciwnie. Niekiedy chcielibyśmy przesunąć wskazówki zegara do przodu, a kiedy indziej wyrwać kartkę z kalendarza, żeby pominąć to, co zbliża się nieuchronnie.

    Czy wielu z nas czeka na jesień i chętnie żegna się z latem? Czy bez żalu pozwalamy odejść ciepłym i długim wieczorom, mrożonej kawie na tarasie i beztroskim słonecznym wycieczkom? Czy cieszy nas perspektywa mglistych poranków, powrotu z pracy po zmroku i konieczności zamiany lodów na herbatę z imbirem i sokiem malinowym?

    Teoretycznie w nowe pory roku powinniśmy wchodzić bez bólu… w końcu dzieje się to już kolejny raz w naszym życiu. Cyklicznie i niezmiennie. Dlaczego więc tak często pojawia się tęsknota i refleksja nad tym, że coś się kończy. Całe szczęście jest mnóstwo sposobów, żeby złagodzić ten stan i uprzyjemnić sobie nieco wejście w tę chłodniejszą i nieco mniej słoneczną porę roku. Ciepłe i mięsiste koce, miękkie poduchy, aromatyczne świece, olejki eteryczne i nieco więcej punktowego światła w naszych domach mile widziane. Apaszki, kurtki i buty do zadań specjalnych też nie zaszkodzą. Wszak to czas grzybów i wypraw do lasu. Garderoba wyraźnie też czeka na zmianę repertuaru – szorty i bermudy do tyłu, bawełniane bluzki i swetry na przednie półki.

    Najwięcej do powiedzenia jesień ma w kuchni! Dynia, jabłka, gruszki, maliny, grzyby. Jesienne gęste zupy, gorące szarlotki i owoce zapiekane pod kruszonką. Rozgrzewające napary. Wszystko doprawione cynamonem, kardamonem, imbirem i goździkami. O cynamonie warto przeczytać tu. Napisałam całkiem sporo o tym prawdziwym, działającym leczniczo na nasz organizm i tym, który w większych ilościach może nam niestety zaszkodzić.

    Po przepisie na delikatne i puszyste ciasto z gruszkami na bazie serka mascarpone, przyszedł czas na moje ulubione kruche ciasto z gruszkami, żurawiną i cynamonową kruszonką. Jest kruche, jest słodkie, jest maślane i pachnące! Najlepiej smakuje jeszcze lekko ciepłe. Spróbujcie do gorącej jesiennej herbaty.

    Ciasto z gruszkami, żurawiną i cynamonową kruszonką

    Składniki:

    Na ciasto:

    – 150 g mąki pszennej

    – 100 g zimnego masła

    – 40 g cukru

    – 1 średnie jajko

    – szczypta soli

    – pół łyżeczki ekstraktu z wanilii

    Na masę gruszkową:

    – 5-6 dużych dojrzałych słodkich gruszek

    – 80-100 g suszonej żurawiny

    – 1 łyżka cukru

    – 1 łyżeczka soku z cytryny

    – 15 g skrobi ziemniaczanej

    Na kruszonkę:

    – 150 g mąki pszennej

    – 80 g zimnego masła

    – 70 g brązowego cukru

    – 25 ml mleka

    – pół łyżeczki mielonego cynamonu cejlońskiego

    Przygotowanie:

    Przesianą mąkę, zimne masło pokrojone na kawałki, żółtko, cukier, ekstrakt z wanilii i szczyptę soli umieścić w misie malaksera i wyrobić na gładkie ciasto. Można też wszystkie te składniki umieścić na stolnicy czy blacie, najpierw posiekać nożem, a potem krótko wyrobić do otrzymania gładkiej, zwartej kuli ciasta. Owinąć w folię spożywczą i umieścić na około 1 godzinę w lodówce.

    W tym czasie przygotować gruszki na nadzienie. Umyć, osuszyć, obrać skórkę i usunąć gniazda nasienne. Pokroić w ćwiartki, a następnie średnią kostkę. Przełożyć do średniej wielkości miski. Do tak przygotowanych owoców dodać suszoną żurawinę, cukier, skrobię ziemniaczaną i sok z cytryny. UWAGA: Jeśli gruszki są bardzo soczyste, tj. puściły dużo soku, nadmiar należy odcedzić. Nadzienie odstawić.

    Rozgrzać piekarnik do 180° C. Formę do tarty o średnicy 24 cm natłuścić masłem. Następnie wyłożyć na nią schłodzone ciasto. Odrywać po kawałku ciasta ze schłodzonej kuli i wylepiać po kawałku, pamiętając, by wylepić też około 2-3 cm brzegu. Posmarować białkiem za pomocą pędzelka. Ponakłuwać widelcem. Podpiec w piekarniku przez około 10 min.

    Ostatni krok to przygotowanie kruszonki. Mąkę, brązowy cukier, cynamon, zimne masło drobno posiekać. Dodać mleko i szybko wyrobić kruszonkę.

    Na podpieczony spód wyłożyć masę z gruszkami, a następnie równomiernie rozprowadzić kruszonkę. Piec około 35-40 minut w zależności od piekarnika. Przestudzić. Ciasto można jeść jeszcze ciepłe.

    Smacznego!

  • Słodkości

    Niech się upiecze! Banany w słodkim chlebku.

    Prawdopodobnie nigdy nie spróbowałabym go z własnej woli, bo zazwyczaj zakupy robię według wcześniej przygotowanej listy, a szczególną uwagę zwracam na szybko dojrzewające i szybko psujące się owoce, do których należą banany. Lubię te mniej niż bardziej dojrzałe i właśnie takie „ready to eat” w ilości sztuk kilku można znaleźć w mojej kuchni. Ale z racji wakacji, urlopów i wyjazdu na kilka dni do moich rodziców, u których jedzenia i owoców zawsze więcej niż mniej, stanęłam przed dylematem: co zrobić ze sporą ilością bardzo dojrzałych, słodko pachnących i nieco już „nakrapianych” bananów. Tak więc, dzięki zasadzie „zero waste”, którą nabożnie wyznaję staliśmy się posiadaczami koktajlu owocowego, w którym banan odgrywał rolę zagęstnika i słodzika oraz osławionego amerykańskiego chlebka bananowego, do którego dorzuciłam garść polskich orzechów i rodzynek. Przyznam szczerze – smak, wilgotność i całokształt wypieku przerósł moje oczekiwania! Dlatego zostawiam tu przepis na szybki, wilgotny i słodki chlebek bananowy (choć to bardziej ciasto)  do kawy, herbaty lub hmm …konfitury? Wypróbujcie!

    Wilgotny chlebek bananowy z bakaliami

    Składniki:

    – 3 bardzo dojrzałe banany (około 300 g)

    – 280 g mąki pszennej

    – 2 średnie jajka

    – 100 – 110 g cukru

    – 110 g oleju

    – 1 łyżeczka sody

    – ½ łyżeczki proszku do pieczenia

    – 4 łyżki stołowe mleka

    – garść posiekanych rodzynek i posiekanych orzechów włoskich

    Wykonanie:

    Banany dokładnie rozgniatamy widelcem. Mąkę przesiewamy razem z sodą i proszkiem do pieczenia.

    W większej misie ucieramy cukier z jajkami. Następnie dodajemy na przemian olej, mąkę i masę bananową. Ucieramy delikatnie na jednolitą masę. Dodajemy mleko i posiekane bakalie. Mieszamy.

    Masę przekładamy do wąskiej foremki – keksówki i pieczemy przez około 1 h w temperaturze około 180°C  ( w zależności od piekarnika może to być 190 lub 175°C; moja wyjściowa temperatura wynosiła właśnie 190°C, ale musiałam ją zmniejszyć, żeby nie przypalić wierchu ciasta). Chlebek powinien odstawać od boków formy i być przyrumieniony. Studzimy na kratce.

  • Boże Narodzenie,  Słodkości

    Okres przejściowy

    Gdy zaczynają się ciemniejsze dni i chłodniejsze jesienne wieczory, rozpoczynam odliczanie do Bożego Narodzenia. Rokrocznie wieszam tkaninowy kalendarz adwentowy z obszernymi kieszeniami, aby pomieścił nawet kilka przedświątecznych zadań na jeden dzień. Szykuję świece, które towarzyszą nam przy kolacji czy podczas wieczornych aktywności. Na miesiąc przed Wigilią mam spisaną listę potrzebnych rzeczy, pomysłów na prezenty i potraw, które chce wypróbować jako świąteczny bonus ten pierwszy raz.

    Myśl o nadchodzących rodzinnych świętach pozwala przetrwać ten ciemny, mokry, listopadowy czas, kiedy przyroda wyraźnie spowalnia. Drzewa zrzucają liście, ptaki odlatują, owady i małe gryzonie gromadzą zapasy, zwierzęta gromadzą tłuszcz pod błyszczącymi futrami, żeby przeżyć nadchodzące mrozy. Przyroda jest gotowa na czas spoczynku i wegetacji. Zbiera siły w zgodzie z naturą.

    Mam wrażenie, że w świecie ludzi ten czas wygląda nieco inaczej. Na początku listopada rozpoczyna się bombardowanie nas przedświątecznymi okazjami i czekoladowymi figurkami Św. Mikołajów na sklepowych półkach. Nie chcąc niczego przegapić zatapiamy się w analizowaniu ofert sklepów internetowych, umawianiu świątecznych sesji zdjęciowych z dziećmi i gromadzeniu prezentów, wyciągniętych pośpiesznie z paczkomatu po drodze z pracy między apteką a spożywczym. Jesteśmy na wysokich obrotach z nosami w naszych przepastnych terminarz, by spowolnić dopiero przy wieczerzy wigilijnej.

    Po czasie celebracji Bożego Narodzenia wśród przyjaciół i rodziny, wokół stołu zastawionego parującymi miskami przysmaków i paterami słodkości, przy akompaniamencie kolęd i w towarzystwie ciepłego i radosnego światła lampek przychodzi czas na kolejny okres przejściowy…

    Wracamy z pracy do domu ulicami pogrążonymi w styczniowym półmroku po mokrych drogach i chodnikach – śnieg jest u nas ostatnio rzadkim gościem. Przy sztucznym świetle w naszych domach i mieszkaniach przygotowujemy posiłki „na jutro” i leczymy katary i przeziębienia przy popołudniowych audycjach telewizyjnych. To trudny czas wskoczenia znów w wir codziennych obowiązków i pracy, która musi toczyć się gładko według wyznaczonego harmonogramu.

    Dobrze jest jednak zwolnić bieg choć na te kilka grudniowo-styczniowych dni, które spowite są jeszcze w świątecznej, magicznej aurze i spróbować niespiesznych prostych domowych rytuałów. W wolnym czasie, w styczniu i lutym, obowiązkowo spaceruję po lesie. Czasem przejeżdżam i 30 kilometrów, żeby z rodziną pójść na długi przedpołudniowy spacer w ulubionym miejscu. Spokój i cisza jakie tam panują o tej porze roku są nie do przecenienia! A moment, w którym wchodzimy do ciepłego domu i pijemy ciepłą herbatę jest bezcenny.

    Na zimowe popołudnia najlepsze są stosy książek i planszówek przy domowych ciasteczkach albo kakao. Właściwie ciasteczka kojarzą mi się z sezonem jesienno-zimowym. Są przeciwwagą dla letnich sorbetów, semifreddo i owocowych smoothie. Ciasteczka, nieważne czy maślane, korzenne, czekoladowe czy nadziewane, są stworzone do gorącej kawy, herbaty czy mleka.

    Są też świetnym prezentem dla bliskich – wystarczy słoik i ozdobna wstążka lub naklejka. Zamiast czekoladek kupionych w sklepie, możemy przynieść coś stworzonego przez siebie. Takie podarunki pozostają w pamięci obdarowanego na długo dłużej…

    Dzisiaj polecam Wam ciasteczka żurawinowo – orzechowe z białą czekoladą. Do planszówki, filmu czy herbaty. Na przekąskę po zimowym spacerze albo do słoika dla przyjaciół!

    Ciasteczka żurawinowo – orzechowe z białą czekoladą

    Składniki:

    – 100 g mąki pszennej

    – 1 duże jajko

    – 80 g miękkiego masła

    – 70 g brązowego cukru

    – 40 g orzechów laskowych (drobno posiekanych)

    – 50 g suszonej żurawiny (posiekanej)

    – 50 g płatków owsianych górskich

    – 50 g białej czekolady (posiekanej na kawałki)

    – pół łyżeczki sody oczyszczonej

    – szczypta soli

    Przygotowanie:

    Masło wcześniej wystawiamy z lodówki i kroimy na kawałki, żeby do czasu przygotowywania ciastek zmiękło.

    Mąkę przesiewamy.

    Białą czekoladę kroimy na kawałeczki.

    Orzechy laskowe siekamy drobno lub rozdrabniamy za pomocą młynka do orzechów lub wkładamy je do woreczka, wypuszczamy z woreczka powietrze, kładziemy na drewnianej desce i za pomocą tłuczka do mięsa rozdrabniamy. Uwaga! Nie chodzi o miazgę tylko rozdrobnienie.

    Żurawinę siekamy. Płatki owsiane możemy dodać w całości lub, co polecam, możemy zmielić za pomocą, np. młynka do kawy. Nie jest to jednak konieczne.

    Gdy wszystkie produkty mamy już posiekane i zmielone możemy przystąpić do łączenia wszystkiego.

    Wrzucamy do miski wszystkie sypkie produkty. Dodajemy do nich rozkłócone jajko. Mieszamy. Następnie dodajemy miękkie masło w bardzo drobnych kawałkach i ucieramy na jednolitą masę.

    Jeśli jesteśmy posiadaczami robota kuchennego, ten etap pracy może on wykonać za nas😊.

    Piekarnik  nagrzewamy do 180 stopni. Dwie blachy wykładamy papierem do pieczenia. Z masy formujemy ciasteczka o średnicy około 3 cm i grubości około 0,5 cm. Pieczemy około 10-13 minut w zależności od piekarnika, aż będą rumiane, ale niezbyt przypieczone.

    Studzimy na kratce.

  • Słodkości

    Traktat o cynamonie i najlepszy przepis na ślimaki cynamonowe z lukrem lub bez

    Cynamon uwielbiam od dziecka. Do ryżu zapiekanego z jabłkami, do szarlotki czy leniwych pierogów. To moje comfort food. Uwielbiam też kawę z korzennymi przyprawami, choć cynamon nie tylko w kawie sprawdza się świetnie i każdy kto próbował grzanego wina dobrze o tym wie. W towarzystwie cynamonu doskonale odnajdują się jabłka. Pod każdą postacią – praktykujemy to dość powszechnie w Polsce. Hiszpanie dodają go też do czekolady. Jednak przyprawa ta z powodzeniem dopełnia smak sosów czy potraw mięsnych. Francuzi przyprawiają nim potrawkę z zająca i kuropatwę. W Grecji z kolei nikogo nie dziwi połączenie cynamonu z sosem pomidorowym (!).

    Podobno to jedna z najstarszych przypraw świata – pierwsze wzmianki o cynamonie  pojawiają się w recepturach z 2800 r. p. n. e. Stosowano go i powszechnie ceniono w Indiach, Grecji, Rzymie czy Egipcie, nie tylko za walory smakowe i zapachowe, ale głównie za właściwości lecznicze i uzdrawiające. Dziś, dzięki licznym badaniom naukowym, mamy tego dowody.

    Sam cynamon to nic innego jak przyprawa produkowana z wysuszonej kory cynamonowca. Nazwę tę jednak stosuje się ogólnie do wszystkich produktów otrzymywanych z cynamonowca, a to duże uproszczenie. Jest bardzo wiele odmian tych krzewów. Ponadto rosną w różnych zakątkach świata. Stąd też cynamon cynamonowi nierówny.

    Dwa główne rodzaje cynamonu to: cynamon cejloński i cynamon kasja (cassia), określany też mianem chińskiego, w związku z pochodzeniem.

    W większości na sklepowych półkach znajdziemy właśnie cynamon kasja, (chiński), produkowany z cynamonowca wonnego. Jest on tańszy. Ma smak inny niż prawdziwy cynamon cejloński, a co najważniejsze zawiera większe ilości kumaryny, substancji, która spożywana w nadmiarze działa toksycznie na wątrobę i nerki. (Zawartość kumaryny w produktach spożywczych reguluje Prawo Unii Europejskiej i może ona wynosić 2 mg na każdy kilogram produktu. Substancja ta występuje nie tylko w cynamonie, ale te morelach, selerze czy truskawkach.)

    Prawdziwy cynamon to cynamon cejloński. Jest łagodniejszy i bardziej szlachetny w smaku. Ma jaśniejszy kolor, a przede wszystkie zawiera bardzo małe ilości kumaryny. Jest tez nieco droższy niż cynamon chiński. Właściwie wszelkie prozdrowotne działania przypisywane cynamonowi odnoszą się właśnie do odmiany cejlońskiej, produkowanej głównie na Sri Lance!

    A ma ich sporo. Działa przeciwzapalnie, przeciwcukrzycowo, przeciwnowotworowo, przeciwwirusowo, antybakteryjnie oraz przeciwgrzybiczo. Wpływa pozytywnie na układ trawienny, naczyniowy czy przemianę materii. Badania wykazały, że opóźnia wystąpienie choroby Alzhaimera i Parkinsona. Obniża też poziom cukru i cholesterolu we krwi. Dużo więcej na temat właściwości i zastosowania cynamonu znajdziemy na portalach medycznych. Jest sporo ciekawych publikacji i badań na ten temat.

    Szczerze polecam domowy zapas uzupełnić właśnie o cynamon cejloński. Ja kupuje go w sklepach internetowych lub stacjonarnych z żywnością ekologiczną. Choć cynamon w laskach ma niewątpliwe walory estetyczne, to wszelkie badania dotyczące cynamonu przeprowadzane były z udziałem cynamonu mielonego, dlatego też w takiej formie warto go kupować. Poza tym zarówno cynamon cassia jak i cejloński dość trudno jest zmielić czy zetrzeć w warunkach domowych. Wiem z doświadczenia (tarka, moździerz czy stalowe noże malaksera nie dawały satysfakcjonującego mnie efektu).

    Mój syn uwielbia cynamon i, chcąc być całkowicie szczerą, to on był powodem dla którego tak dogłębnie uzupełniłam swoją wiedzę na temat cynamonu.

    To on zaraził mnie miłością do pewnej szwedzkiej serii książeczek z wierszykami o przygodach „Cynamona i Trusi”. Przysmakiem głównych bohaterów były właśnie bułeczki cynamonowe, a te z kolei były inspiracją dla mnie. W Szwecji są bardzo popularne i nazywają się kanelbullar.

    Przedstawiam drożdżowe ślimaki z cynamonem w towarzystwie lukru! Smacznego!

    Drożdżowe ślimaki cynamonowe

    Składniki na ciasto:

    – 220 ml mleka 2 % lub 3,2%

    –  75 g cukru

    –  30 g świeżych drożdży

    – 450 g mąki

    – 100 g masła

    – 2 duże jajka

    – szczypta soli

     

    Składniki na nadzienie:

    – 7 łyżek cukru

    – 2 łyżki cynamonu

    Lukier:

    – 5 łyżek cukru pudru

    – 1 łyżka wody

    Przygotowanie:

    Przygotowujemy rozczyn. W rondelku podgrzewamy lekko mleko. Powinno być letnie. (do 30-40 stopni, jeśli mamy termometr). Dodajemy cukier, rozkruszone drożdże oraz łyżeczkę mąki. Mieszamy i odstawiamy na około 15 minut w ciepłe miejsce aż mieszanka podrośnie. Ja dodatkowo nakrywam naczynie ściereczką.

    Masło roztapiamy w rondelku i studzimy. Jajka rozbijamy i rozkłócamy w osobnej miseczce. Do dużej miski przesiewamy mąkę, dodajemy szczyptę soli, jajka oraz roztopione masło. Na końcu dolewamy rozczyn z drożdży. Porządnie i dość długo (ok. 10 minut) wyrabiamy – ręcznie lub za pomocą robota z hakiem. Nakrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce aż do podwojenia objętości (około 30-40 minut).

    Po tym czasie ciasto wykładamy na stolnicę lub blat podsypany mąką. Ciasto może się kleić, wtedy podsypujemy je mąką w razie potrzeby. Ważne, żeby nie dodawać za dużo mąki – ciasto zrobi się twarde i nie będzie tak delikatne i puszyste. Rozwałkowujemy ciasto na prostokąt o wymiarach 40 x50 cm i grubości około 0,5 cm.

    Cynamon i cukier mieszamy razem w miseczce, a następnie wykładamy na rozwałkowane ciasto. Wyrównujemy delikatnie. Zaczynamy zwijać w ciasny rulon wzdłuż dłuższego boku. Tak zwinięty rulon zaczynamy kroić za pomocą ostrego noża na kawałki o grubości około 3,5 cm. Dociskamy końcówki ślimaków, żeby się nie rozklejały i przekładamy na blaszkę wyłożoną pergaminem. Podczas przekładania rulonów całkiem normalnym zjawiskiem będzie delikatne sypanie się cukru i cynamonu z wewnątrz – należy przełożyć je szybko. Układanie ślimaków na blaszce jest dowolne. Możemy ułożyć je ciasno obok siebie – wtedy zmieszczą się na jedną dużą blaszkę, ale podczas pieczenia się zrosną lub robić miedzy nimi odstępy  wówczas bułeczki nie złączą się i zachowają okrągły kształt, ale wyjdą dwie blaszki zamiast jednej.

    Odstawiamy do wyrośnięcia na około 20- 30 minut. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Pieczemy około 17 minut, aż do przyrumienienia. Należy uważać, aby nie przesuszyć bułeczek. Wystudzić.

    Polać lukrem lub posypać cukrem pudrem. Dla mnie są na tyle słodkie, że zajadam bez dodatków.

  • Słodkości

    Jesienny niezbędnik i pankejki z dyni

    Jesień ma spore grono wielbicieli. Nie mniejsze niż lato. Nawet ci ciepłolubni, jak ja, często ulegają urokowi jesieni. Mgliste poranki, babie lato, szeleszczące pod butami liście, dojrzewające w sadzie jabłka zachwycają! A jakie piękne popołudniowe pejzaże maluje złociste o tej porze roku słońce!

    U schyłku lata w sieci coraz częściej pojawiają się jesienne grafiki. Jedne piękniejsze od drugich. Niektóre aż proszą z ekranu, żeby je wydrukować i oprawić. Właściwie czemu nie wczuć się w klimat? Od kilku lat też dostosowuje wygląd swojego domu do pory roku. Subtelnie. Coś wnoszę, coś wynoszę. W okresie jesienno-zimowym na kanapie rozkładają się miękkie koce i nowe poszewki na poduszki, w pokoju pojawia się mała świetlna girlanda, a na stoliku świece.  Kuchnia się nie zmienia, ale w szklanych słojach i puszkach pojawiają się aromatyczne, rozgrzewające mieszanki herbat. Na koniec zostawiam nierozłączny jesienny duet: wygodny fotel i dobrą książkę! Tak, tak… latem zamiast fotela był hamak w ogrodzie😊.

    I tak przeszliśmy do jesiennego must have! Te z internetu obejmują: plecione mięsiste i ciepłe swetry, wełniane skarpety, koc, parasol, kalosze, stertę książek i kubek z parującą zawartością. Herbata, kakao czy grzane wino? Nie wiem…ale jeśli to wszystko już masz to brakuje tylko DYNI!

    Przyznam, że przez wiele lat nie miałam pomysłu co, oprócz udekorowania domu albo lampionu, mogłabym z nią zrobić…A jest tyle dyniowych pyszności! Od zupy, poprzez kopytka, na słynnym amerykańskim pumpkin pie kończąc. Swoją drogą kusi mnie i chyba niebawem spróbuje tego przysmaku.

    Ale dziś nie o nich. Dzisiaj gwiazdą jest moje ostatnie odkrycie i główny bohater drugich śniadań i podwieczorków: dyniowe pankejki. Gryczane, bez cukru i na mleku migdałowym. To dobra wiadomość dla osób z nietolerancjami laktozy, białek mleka czy glutenu.

    Są bardzo puszyste i delikatne. Za sprawą dyni mają piękny kolor. Robi się je błyskawicznie. Świetnie smakują z jogurtem kokosowym i konfiturą czy słodkim korzennym sosem wiśniowy. Mają jedną wadę – za szybko znikają z talerza!

    Ważne zanim pobiegniemy do kuchni! Do przepisu potrzebne jest puree z dyni, czyli po prostu dynia pokrojona w kostkę i ugotowana do miękkości, a następnie zblendowana lub wyduszona widelcem. W każdym markecie w sezonie jesiennym są też gotowe puree z dyni w słoiczkach. Warto!

    Pancakes z tego przepisu nie są słodkie, można użyć słodkich dodatków lub dodać cukier do ciasta.

    Moje dyniowe pancakes z mąki gryczanej bez cukru

    Składniki

    – 200 ml mleka roślinnego migdałowego

    – 2 średnie jajka (oddzielamy białko od żółtek)

    – 100 g mąki gryczanej

    – 1 łyżeczka proszku do pieczenia

    – 100 g albo 2 spore łyżki puree z dyni

    – 1 płaska łyżeczka mielonego cynamonu

    – szczypta soli

    – odrobina oleju lub oliwy do smażenia

    Dodatki:

    – wegański jogurt kokosowy

    – konfitura lub sos owocowy

    Z przepisu wychodzi około 16 pankejków.

    Przygotowanie:

    Jajka rozbijamy do dwóch oddzielnych misek. Białka ubijamy osobno z odrobiną soli na sztywną pianę. Odstawiamy. Żółtka delikatnie roztrzepujemy widelcem. Dodajemy mleko oraz suche składniki: mąkę, proszek do pieczenia oraz cynamon – najlepiej wcześniej wymieszane razem. Łączymy wszystko w całość, a następnie dodajmy puree z dyni.

    Na samym końcu szpatułką delikatnie łączymy masę z ubitą pianą.

    Smażymy na dobrze rozgrzanej patelni z odrobiną oleju lub oliwy. Wtedy placki nie wchłoną tyle tłuszczu. Na jednego pankejka daję około półtora dużej łyżki ciasta. Wyłożone na patelnię ciasto będzie bardzo puszyste, napowietrzone i delikatne – w masie zauważymy pęcherzyki powietrza – dlatego ważne jest, aby obracać je na drugą stronę bardzo delikatnie.

    Smażymy aż będą przyrumienione – około półtora minuty po jednej stronie.

    Możemy jeść z dowolnie skomponowanymi dodatkami. Polecam!

    Wiedzieliście, że dynia po kaszubsku to bania?

  • Słodkości

    Wrześniowe gofry na pożegnanie lata

    Na przekór coraz bardziej pomarańczowym dyniom i czerwieniącym się na drzewach jarzębinom. Pomimo pierwszego szkolnego dzwonka, który już wybrzmiał. W towarzystwie gruszek, śliwek i pysznych polskich jabłek w koszu. Na styku lata i jesieni… przyszły mi do głowy gofry!

    Komu gofry kojarzą się z wakacjami nad polskim morzem? Z budką na deptaku? Z bitą śmietaną, polewą i milionem dodatków do wyboru? Mnie na pewno. Mój smak dzieciństwa to gofry z bitą śmietaną, cukrem pudrem i borówką amerykańską jedzone rokrocznie latem nad polskim morzem. Pamiętam dokładnie ich smak w tej odsłonie!

    Co prawda mamy już wrzesień, ale za to jaki piękny! To właśnie słońce zaglądające codziennie wścibsko w moje okna i widok ostatnich malin, borówek i jeżyn na straganie skłonił mnie do skorzystania z mojego starego przepisu na gofry. Gofry nie byle jakie, bo puszyste i chrupiące prawie jak nad morzem. „Prawie”, bo wyidealizowanym wspomnieniom trudno dorównać😊. Obiecałam pewnemu małemu przedszkolakowi taką właśnie słodką popołudniową niespodziankę.

    Chrupiące, słodkie i z cukrem pudrem… po prostu gofry!

    Składniki:

    – 2 średnie jajka (jeśli jajka są małe można pokusić się o 3 sztuki)

    – 2 łyżki cukru pudru (przesianego na sitku)

    – ok. 1,5 szklanki mleka 2% (z powodzeniem można zastąpić je mlekiem bez laktozy)

    – ok. 1,5 szklanki mąki pszennej (np. tortowej)

    – 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

    – szczypta soli

    – 5 łyżek oleju

    Z przydatnych, a nawet niezbędnych przyborów należy tutaj zaznaczyć gofrownicę😊. Na rynku są tańsze i droższe. Z przeróżnymi kształtami wkładek do gofrów od klasycznych kwadratów do serduszek. Mają też różną moc. W zależności od tego jaką gofrownicę posiadamy, musimy dopasować długość wypieku ciasta.

    Przyda się też pędzelek do smarowania gofrownicy olejem i nabierka do nalewania ciasta.

     

    Przygotowanie:

    Oddzielamy białko od żółtek. Białka wbijam do metalowej lub szklanej miski i ubijam na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy cukier puder. Jeśli ma grudki, przesiewam go przez sitko.

    Mąkę przesiewam razem z proszkiem do pieczenia, w ten sposób delikatnie ją napowietrzając. W osobnej misce mikserem ubijam żółtka z mlekiem, przesianą mąką i proszkiem do pieczenia oraz szczyptą soli. Do żółtek stopniowo, na przemian dodaję mąkę i mleko. W ten sposób mogę ocenić kiedy ciasto jest wystarczająco gęste. A właśnie dość gęste powinno być. Na koniec wlewam do ciasta 5 łyżek oleju.

    Tutaj dobra wiadomość dla wszystkich, który chcą zrobić ciasto wcześniej, a zaserwować je później. Ciasto na gofry, zanim jeszcze dodamy pianę z ubitych białek, możemy przechowywać spokojnie kilka godzin w lodówce. Po wystawieniu z lodówki ostrożnie dodajemy do ciasta pianę, i nalewamy odpowiednią ilość ciasta na rozgrzaną i posmarowaną odrobiną oleju gofrownicę. Uwaga: ciasto, gdy jest nalane w nadmiarze lubi wyciekać poza urządzenie. Dobrze jest nalać mniej, po czym dopełnić ciastem brzegi nagrzanych foremek. Smażymy aż gofry będą złote, rumiane i chrupiące. W zależności od mocy urządzenia, jedne będą piekły się szybciej, drugie wolniej. Nie mogą być gumiaste i miękkie, tylko sztywne i dobrze wypieczone (nawet lekko zbrązowione). Najlepiej studzić na kratce, wtedy nie zmiękną!

     

     

    Zaletą gofrów jest to, że możemy ułożyć na nich prawie wszystko, ale smaczne są nawet bez jakichkolwiek dodatków. Ja lubię mieszankę borówek, malin, truskawek, bananów i…cukier puder oczywiście. Możemy ubić do nich bitą śmietanę, rozpuścić czekoladę jako polewę, posmarować masą krówkową, dżemem,  udekorować posypką – wszystko w zależności od preferencji i wyobraźni!

    W takim deserze mogą pomóc dzieci i zjeść coś co prawie same robiły. U mnie najważniejszym punktem pracy z moim synem jest ubijanie piany, w trakcie którego testujemy czy jest wystarczająco ubita, umieszczając miskę z pianą do góry dnem kolejno nad naszymi głowami. Nie zdradzę czy kiedyś komuś spadła i udekorowała fryzurę😊.

    Pogoda może już nie na koc, ale na pewno na letniego kolorowego gofra!

     

     

     

     

     

     

     

     

Śledź nas
Instagram