-
Słuszna porcja zupy
Czekolada, gorące kakao, kaloryczne i pełne cukru słodkości – wiadomo, to wszystko jest nam zimą potrzebne. Poprawiają nastrój, odprężają, podnoszą poziom hormonów szczęścia… Organizm też jest dla nas łaskawszy, bo zimą nieco dodatkowych kalorii się przydaje.
Pysznie jednak, nie zawsze znaczy słodko, dlatego czas najwyższy, aby zagościła tu kolejna zupa.
Przedstawiam zatem zupę krem z porów. To jedna z najszybszych zup, jakie znam! Prawdopodobnie każdy z nas ma w kuchni wszystkie potrzebne na nią składniki. Wystarczy kupić pory w drodze z pracy😊. Schemat działania jest też nieskomplikowany: kroimy – gotujemy – miksujemy. To wszystko. Nie, właściwie możemy ją jeszcze udekorować. Gęstym jogurtem, śmietaną, szczypiorkiem czy pestkami. Ja, jeśli nie planuję drugiego dania, lubię jeść tę zupę z chrupiącym pieczywem. Jest pyszna!
Polecam na szybki lunch lub obiad. Poniżej sekretna receptura😊.
Szybka zupa krem z porów
Składniki:
– 280-300 g porów ( 3 duże sztuki)
– 350 g ziemniaków
– 1 średnia cebula
– 40 g masła (może być klarowane)
– 1 łyżka oliwy z oliwek
– 800 ml wody
– sól
Przygotowanie:
Ziemniaki i cebulę obieramy i kroimy w kostkę. Pory obieramy z zewnętrznych liści i dokładnie płuczemy. Z każdego pora odcinamy zieloną końcówkę z liśćmi, a kroimy w plasterki tylko część białą i jasnozieloną. Potrzebujemy niespełna 300 g porów w takiej formie.
W dużym garnku roztapiamy masło, a następnie dodajemy ziemniaki, cebulkę i pory. Zmniejszamy ogień i podgrzewamy je około 6-8 minut, aż warzywa zmiękną. Co jakiś czas mieszamy.
Po tym czasie zalewamy warzywa wodą i zwiększamy ogień, żeby doprowadzić zawartość do wrzenia. Następnie zmniejszamy ogień, przykrywamy garnek i gotujemy całość około 20-25 minut. Warzywa muszą być miękkie. Dodajemy oliwę z oliwek i doprawiamy solą. Gdy zupa jest jeszcze gorąca, blendujemy całość.
Zupa poddana wielokrotnym testom ze skutkiem pozytywnym.😊 Smakuje dobrze z grzankami, świeżym pieczywem lub solo.
-
Sezonownik
Od kilku dobrych lat gotuję w zgodzie z porami roku i na moich talerzach znajduje się to, co akurat przynosi nam matka natura. W maju i czerwcu są szparagi, w czerwcu i lipcu soczyste i słodkie krajowe truskawki, a jesienią dynia, jabłka i śliwki. Rzadko zdarza mi się złamać tę zasadę i kupić pierwsze pojawiające się w marketach zagraniczne truskawki, bo ich smak nie dorównuje polskim kuzynkom.
Mam blisko targowisko ze świetnym straganem, zaopatrzonym w piękne owoce i warzywa. Jego dodatkowym atutem jest, sprzedająca tam, pani Agnieszka, która czasem podszepnie: „Nieeee … jutro będą ładniejsze.” albo „łykowata ta fasolka, nie polecam”, „te jabłka są obite, to mogę dać za darmo”. Naprawdę zdarzają się takie stoiska, więc warto szukać. Nie oznacza to, że nie korzystam z marketowych „ryneczków”, które czasami naprawdę robią wrażenie i mają świetne warzywa eko. Zwłaszcza, gdy mam w danym dniu tyleeee spraw i nie zdążę na targ z listą zakupów. A trzeba Wam wiedzieć, że warzywa i owoce to u nas w domu towar deficytowy. Wszyscy uwielbiamy i czasem z żalem oddajemy sobie ostatnie jabłko albo rzodkiewkę😊.
Wracając do tej sezonowości i pór roku … nie zawsze tak u mnie było. W domu rodzinnym owszem, a potem kiedy przyszły studia i pierwsza praca, zbyt wiele się działo, żeby zastanawiać się co tam teraz na grządkach rośnie ….i czy w ogóle u nas w Polsce czy za granicą!
Wszyscy moi bliscy znają słynną już anegdotę, kiedy to nabyłam książkę mojej ukochanej, w tamtym czasie, kucharki i prowadzącej program telewizyjny Rachel Khoo z francuskimi przepisami w nowej odsłonie. Strasznie zainspirował mnie przepis na sałatkę z soczewicy, buraków i sera feta. Problem polegał na tym, że w przepisie występowała tajemniczo brzmiąca soczewica puy. Można było ją wprawdzie zastąpić soczewica zieloną, ale podeszłam do tematu bardzo ambitnie. Soczewica owa podobno ma lekko pieprzny smak i, co najważniejsze, zachowuje swój kształt po ugotowaniu. Pochodzi z Orwenii gdzie jest bardzo dobrze znana… No właśnie. W Orwenii. Nie muszę pisać, że obeszłam okoliczne sklepy, stragany na targowiskach, markety, dyskonty i wróciłam do domu bez niej. Mogłam robić zdjęcia ekspedientom, których o nią pytałam. Mieli doprawdy interesujące miny 😊. Sałatkę zrobiłam kilka dni później z najzwyklejszą zieloną soczewicą.
No dobra, pośmialiśmy się ze mnie, więc do rzeczy. Jest sezon na dynię – jest kolejne danie z dynią. Moje ulubione, choć przez lata wydawało mi się że dyni nie lubię. Pikantna zupa krem. Uwielbiam ją! Jest gęsta i aksamitna, a dzięki curry, imbirowi i odrobinie pieprzu kajeńskiego bardzo rozgrzewająca. Ja cayenne pomijam, mam wrażliwe gardło.
Po puszystych placuszkach z dyni czas na bohaterkę w nowej odsłonie. Z pazurem. Smaczności😊
Pikantna zupa krem z dyni
Składniki:
– 1 litr bulionu (drobiowego lub warzywnego)
– 800 g surowej dyni (zwyczajnej, choć możemy użyć też hokkaido)
– 2 duże ziemniaki
– 2 duże marchewki
– ¼ selera
– 1 średnia cebula
– 2-3 ząbki czosnku
– 1 cm korzenia imbiru lub imbir w proszku
– 1 łyżeczka curry
– 4 łyżki oliwy z oliwek
– sól
– pieprz
– opcjonalnie szczypta mielonego chili pieprz cayenne
– 1 łyżeczka cukru
Dodatkowo:
– pestki dyni
– gesty jogurt grecki lub śmietana
Przygotowanie:
Dynię kroimy na mniejsze kawałki, obieramy skórkę, wydrążamy środek i kroimy w średnią kostkę. Do zadania krojenia dyni polecam zaangażować panów😊. Jeśli dynia jest duża, wystarczy nam jej połowa.
Cebulę kroimy w kostkę, czosnek w plasterki. Marchewkę, selera oraz ziemniaki obieramy i również kroimy. Na oliwie z oliwek podsmażamy cebulkę. Kiedy zmięknie dorzucamy czosnek, marchewkę, selera, ziemniaki i przede wszystkim dynię.
Jeśli robię zupę z połowy porcji, czyli 400 g dyni, do podsmażania na oliwie używam średniej wielkości patelni. Jeśli natomiast, tak jak w tym przypadku, z całej porcji dyni, korzystam z garnka.
Z podanych proporcji wychodzi duży garnek zupy!
Bulion rozgrzewamy w osobnym dużym garnku (muszą w nim zmieścić się podsmażane warzywa). Jeśli nie mamy ugotowanego bulionu, możemy skorzystać z bulionu z kostki.
Po kilku minutach do warzyw dorzucam przyprawy starty korzeń imbiru lub imbir w proszku i curry.
Całość podsmażamy 10 minut, po czym dodajemy do bulionu.
Gotujemy około 30 minut, aż warzywa będą miękkie. Po tym czasie wszystko blendujemy na gładki krem. Na końcu próbujemy i doprawiamy solą, pieprzem lub opcjonalnie przyprawą chili pieprz cayenne. Podajemy z prażonymi pestkami dyni i pieczywem. Możemy udekorować jogurtem lub śmietaną.
Im dynia bardziej pomarańczowa, tym więcej zawiera witamin. A ma ich sporo: błonnik, beta-karoten, kwas foliowy, potas czy witamina C. Warto zwrócić też uwagę na skórkę – jeśli jest chropowata, warzywo może być w środku włókniste. Wybierajmy te gładkie egzemplarze.
Jeśli po przygotowaniu zupy zostanie nam nadmiar dyni, możemy ją pokroić w kostkę, zblanszować i zamrozić. Będziemy mieli pod ręką porcję na placuszki z dyni lub połowę porcji zupy.